Czy nienawiść do jednego człowieka może pojawić się wraz z jego złym czynem? Kochałam i jednocześnie nienawidziłam Damiana. Zostawił mnie, zamiast mnie wspierać w trudnych chwilach on dodawał mi cierpienia. Pytanie tylko dlaczego? Jestem w stanie wybaczyć mu wiele nawet to co zrobił do tej pory z wyjątkiem jednego pieprzonego słowa ' koniec z tym '. Ciężko jest mi patrzeć na to jak z dnia na dzień tracę moje starszego braciszka. Brata za którym poszłabym w ogień, za którego byłam skłonna oddać życie. Nie wyobrażam sobie że za kilka dni mogłabym widzieć się z nim w obecności klawisza więziennego.
- No bo.. - Słyszałam w jego głosie strach? - Proszę cię przyjedz do mnie, mam już dość tych czterech ścian, chce z tobą pogadać
- Przyjadę, jutro będę. - Odparłam
- Muszę kończyć, babcia mnie wola. Nadia? Kocham cie - to tylko dwa słowa ale które dają szczęście
Cieszę się, mam nadzieję że się zmieni. Czeka mnie jutro poważna rozmowa. Niedługo później Konrad poszedł do domu. Udałam się na górę i z albumem w ręku usiadłam na łóżku. Łzy polały się przed otworzeniem. W albumie skrywałam wszystkie nasze zdjęcia. Często wstyd było ich komukolwiek pokazywać, zbyt nas ośmieszały ale były one nasze. Nasze wspomnienia, jedyne prócz tych w pamięci.
- Mogę wejść? - W drzwiach pojawił się Alan
- Pewnie wchodź - starałam się na uśmiech, choćby minimalny
- Tęsknisz za nim prawda? - Usiadł obok
- Bardzo - spojrzałam na niego - tęsknię za starym Damianem, za tym który bronił mnie jak nikogo innego, za tym który troszczy i opieprza jak ojciec, za tym który budził mnie w wakacje o 7 aby pośmiać się z mojej miny, który zawsze po imprezie przychodził i prosił abym go kryła że wrócił wcześniej, za tym który wierzył we mnie jak nikt inny, za moim starszym braciszkiem.
- On z tego wyjdzie zobaczysz, nie pozwolimy mu aby skończył jak jego pseudo znajomi - objął mnie ramieniem.
Z każdym zdjęciem opowiadałam Alanowi nową historie związaną ze zdjęciem jednocześnie ścierając łzy z policzków
- O której jedziesz jutro? - Spojrzał na mnie
- Tata mnie zawiezie około 8 - uśmiechnęłam się
Ze zmęczenia oczy mi się kleiły. Alan widząc to poszedł do siebie. Odłożyłam album na półkę, przebrałam się w bluzkę Konrada i przykrywając się kołdra zamknęłam oczy. Śnił mi się Damian i nasze chwilę spędzone kiedyś. Wygłupy z chłopakami nawet wtedy kiedy się kłóciliśmy.
- Naduś wstawaj - poczułam jak ktoś mną trzęsie
Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam mamę. Siedziała na łóżku i się uśmiechała
- Która godzina? - Przetarłam oczy
- Jest po 7, wstawaj zjesz śniadanie i pojedziemy do Damiana i babci
- Mamo? Myślisz że wyjdzie z tego? Będzie jeszcze jak dawniej?
- Kochanie jak będziemy przy nim i mu pomożemy to tak, wyjdzie. Trzeba tylko trochę czasu i cierpliwości. Wszystko z czasem przyjdzie, poczekamy i jeszcze będzie wszystko dobrze
- Czas i tak upłynie, zawsze mi tak babcia Marysia mówiła - uśmiechnęłam się na wspomnienia związane z babcią której już nie ma z nami. Uwielbiałam spędzać z nią czas, zawsze mi pomogła
Wstałam, założyłam rurki i bluzkę do tego założyłam bluzę którą kiedyś dał mi Damian i zeszłam na dół. Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam buty i wyszłam.
- Poczekajcie jeszcze chwilę - wybiegłam z samochodu. Szybko otworzyłam drzwi od domu i pobiegłam do pokoju. Zabrałam z półki album i wyszłam. Zamknęłam drzwi i wsiadłam
- Możemy jechać - uśmiechnęłam się
- Po co wracałaś? - Spojrzała mama
- Zabrałam nasz album, może to coś pomoże - uśmiechnęłam się
- Cieszę się że chcesz mu pomóc
- Mamo to mój brat nie będę patrzeć jak marnuje sobie życie
Odwieźliśmy Amelkę do cioci bo nie chcieliśmy zabierać ja ze sobą, nie wiemy jak zareaguje Damian. Po co narażać ją gdyby nagle zaczął krzyczeć. Droga do babci minęła mi spokojnie. Przez cały czas słuchałam muzyki z telefonu.
- Jesteśmy - odparł tata
Wysiadłam z samochodu i udaliśmy się do domu. Babcia bardzo się ucieszyła że jesteśmy. Zjedliśmy ciasto, wypiliśmy herbatę i poszłam do Damiana. Rodzice zostali na dole, chcieli żebym ja najpierw z nim pogadała. Zapukałam lekko do drzwi i je uchyliłam
- Cześć, mogę? - Jego twarz się rozpromieniła
- Pewne, cześć - wstał i mnie przytulił
Wtuliłam się w niego i tak staliśmy dłuższą chwilę. Czułam, byłam niemal w stu procentach pewna że wszystko jest na dobrej drodze. Usiedliśmy na łóżku
- Jak tam w domu? - Odezwał się pierwszy
- Dobrze, chociaż czuje trochę dziwną atmosferę panującą - spojrzałam na niego
- Pewnie spowodowana przeze mnie - posmutniał - Nadia wiem że sprawiłem ci wiele przykrości ale na prawdę wtedy nie planowałem nad sobą, na prawdę gdybym mógł cofnąć czas wszystko byłoby inaczej. Miałem cie bronić a wyszło na to że Alan przejął moją rolę.
- Damian ja chcę aby wrócił mój dawny brat, ten który za mną stawał w każdej sprawie, który bronił mnie jak brat i opieprzał jak ojciec. Nikt mi tego nie zapewni tylko ty możesz. Na prawdę nie chce rozmawiać z tobą w obecności klawisza więziennego. Nie zniosę tego - Przytulił mnie
- Wiem - zaczął płakać - zrobię wszystko aby ten stary Damian wrócił. Zobaczysz, jeszcze będzie dobrze - posiedzieliśmy chwilę w uścisku, panowała cisza która była każdemu potrzebna. Każdy myślał o czym innym, chociaż prawdopodobnie po myślach chodziły im te same chwilę ale inne wspomnienia.
- Chcesz zobaczyć małe labradory? Babci suczka się oszczeniła.
- No pewnie ze chce - uśmiechnęłam się
Zeszliśmy na dół. Damian widząc mamę wpadł w jej uścisk. Jedno jak i drugie płakało. Uśmiechnęłam się do babci, dając jej znak że jest dobrze.
- Mamo idę zobaczyć labradory
- A właśnie, Damian ci powiedział? Może chcesz jednego?
- Mamo jeszcze psa mi w domu brakuje - odparła moja mama
- No właśnie brakuje, ja go wezmę jednego albo dwa - Zaśmiałam się
- Trzy od razu - dopowiedziała pod nosem
- Masz rację! Wezmę cztery i dla każdego z dzieci po jednym - zaczęliśmy się śmiać.
Ubraliśmy buty i poszliśmy. Mama labradorów radośnie zaszczekała widząc nas zmierzających w stronę jej budy. Pogłaskałam ją, zaczęła skakać i się cieszyć. Damian wyjął z budy psiaki, Tola czyli mama piesków nie miała nic przeciwko bo wiedziała że nic nie chcemy im zrobić. Usiadłam na trawie, obok mnie Damian, a pomiędzy nami małe pieski i ich mama. Wzięłam na ręce małą kulkę i się mu przyjrzałam. Był czarny z biała łapka i ogonkiem. Słodko wyglądał, aż chciało się go tulić cały czas
- Spodobał się? - Uśmiechnął się Damian
- Tak, słodki jest - spojrzałam na niego - Damian razem damy radę przetrwa te trudne chwile
- Wiem. Jak będę wiedział że mam oparcie w was, zmienię się obiecuję, wyjdę na prostą. - Zastanowił się na chwilę i spojrzał przed siebie - Rozmawiałaś z Magdą?
- Tak. Kilka dni temu się z nią widziałam. Chcesz pewnie wiedzieć jak tam u niej? - Kiwnął tylko głową - Damian jestem pewna że jak pokażesz jej że nadal ci zależy i że ją kochasz, wybaczy ci. Jest strasznie smutna od waszego rozstania. Cierpi jak każdy z nas i nie będę tego ukrywać, na pewno chciałaby aby było jak kiedyś.
- Zdaje sobie sprawę że ją zraniłem, przekażesz jej coś ode mnie?
- No pewnie, wszystko co chcesz - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do domu. Damian poszedł na górę, wrócił po 10 minutach z kartką w ręce
- Babciu? Można już pieski zabrać? - Spojrzał na babcie
- Tak, jedzą już samodzielnie. A którego Nadia chcesz?
- Ja chcę tego czarnego z białym ogonkiem, jest taki słodki - Zaśmiałam się
- No i jeszcze jednego, dwa czarne zabierze - spojrzeliśmy wszyscy na niego - jeden dla Magdy, niedługo ma urodziny chce jej go podarować. - Tylko się uśmiechnęłam.
Wieczorem musieliśmy już wracać. Pożegnałam się z Damianem obiecując że pomogę mu ze wszystkim. Zabrałam dwa czarne psiaki i ruszyliśmy. Przez całą drogę bawiłam się z nimi. Miałam cały tył wolny bo Alan u Karoliny był, Amelka u cioci. Zjeżdżając na podwórko było koło 21. Nie chciało mi się już nigdzie iść więc postanowiłam dać jutro Magdzie prezent. Wzięłam jakieś pudełko,wsadziłam psiaki do pudełka w kotłowni dałam im jeść i poszłam do siebie. Przez całą noc trochę piszczały ale to normalne u piesków. Rano zadzwoniłam do Magdy że muszę się z nią spotkać. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, zabrałam pieska i wyszłam. Magda czekała na mnie w parku. Pieska wsadziłam w specjalną torebkę na psy.
- Hej piękna - przywitałam się
- No cześć, co się stało że się chciałaś spotkać?
- Byłam wczoraj u Damiana
- I jak u niego?
- Mam coś dla Ciebie, proszę - podałam jej list
- Co to jest?
- Nie wiem, otworzysz w domu, a tu proszę - wyjęłam pieska - prezent urodzinowy od Damiana
- Jejku labrador pamiętał - wzięła go na ręce - a co u niego? - Ponowiła pytanie
- Wiesz ciężko mu jest wyjść z nałogu i bez specjalisty raczej się nie uda ale dobrze że wie o tym że sprawił dużo przykrości nam i Tobie i chce to naprawić. Będę jeździć do niego co weekend i mu pomogę - uśmiechnęłam się
- Mogę jechać z Tobą? - Spojrzała na mnie
- Pewnie że tak! - Przytuliłam ją
Stwierdziliśmy że wybierzemy się na zakupy aby zakupić potrzebne rzeczy dla psiaków. Kupiliśmy im smycz, obroże, miskę i takie duperele. Odprowadziłam Magdę do domu i sama wróciłam do swojego. Jutro trzeba iść do szkoły więc muszę odrobić lekcje. W domu zjadłam kolacje, odrobiłam lekcje jednocześnie rozmawiając z Konradem. Nie miałam ochoty iść jutro do szkoły ale takie jest życie ucznia czy chce czy nie to musi. Swoją drogą jest to trochę niesprawiedliwe bo starsi mogą brać wolne kiedy chcą i nie muszą usprawiedliwienia, a my musimy. Nalalam wody jeszcze pieskowi, muszę wymyślić mu nazwę, i udałam się na górę aby położyć się spać.
---------------
Witam! :)
Rozdział nie wydaję się taki zły :)
Jedna informacja jaką chce przekazać to jest taka że zdecydowałam się usunąć tego drugiego bloga ponieważ mam małą liczbę odwiedzających i pisanie na nim mi po prostu nie idzie :)
Być może pojawi się nowa historia ale to nic pewnego :)
Chcielibyście nową historię z przypadkowymi osobami? :)
Decyzję zostawiam wam :)
Bardzo bym prosiła aby osoby które to przeczytają niech zostawią jakiś komentarz, nawet z anonima tylko się podpiszcie :)
Mam nadzieję że będzie ich więcej niż tylko Zuzy :))
Ja cię proszę, nie usuwaj drugiego bloga!
OdpowiedzUsuńOba mi się podobają (tamten trochę bardziej ;) )
Co do rozdziału- super, że Damian chce się zmienić i wgl., Brak mi w nim Konrada ;) Jedna rzecz mi nie pasuje, tzn. nazwa psa. Według mnie lepiej by było imię :) Tyle ode mnie, pozdrawiam! :**
Genialne :D
OdpowiedzUsuńNareszcie Damian ogarnął jakim idiotą był, wiec teraz mam nadzieje, ze będzie tylko lepiej :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny :)