" Lubię kiedy nazywa mnie swoją, bo to fakt, jestem Jego."
Czwartek - dzień którego nie lubiłam. Zawsze kończyłam szkołę o 16. A gdy wracałam do domu było już późno że nic mi się nie chciało. Teraz też tak było. Szlam sobie przez park i co gorsze w spódnicy. Nie żebym coś miała do spódnic bo lubię w nich chodzić ale iść wieczorem przez park w spódnicy i szpilkach nie bardzo. No ale musiałam założyć bo wraz z moją klasą przedstawiałam projekt. Gdy doszłam do domu miałam ochotę się tylko położyć i nie wstawać. Jak tylko otworzyłam drzwi Amelka do mnie przybiegła i się przytuliła
- Co się stało kochanie? - odłożyłam torbę i ją podniosłam
- Alan na mnie ksycy - wyjąkała
- Alan czemu krzyczysz na moją ślicznotkę - krzyknęłam
- Skarżypyta - odkrzyknął
- nie- broniła się Amelka
- Czekaj kochanie - odstawiłam ją na podłogę i zdjęłam buty
Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, wzięłam Amelkę na ręce i poszłam w głąb domu. Alan biegał o całym domu, rozwieszając na kaloryferach jakieś kartki.
- Co się stało? - stanęłam w salonie
- No Amelia rozlała wodę na moją pracę nad którą siedziałem cały tydzień i muszę ją przynieść na jutro do szkoły ale teraz jest do niczego - krzyczał wkurzony
- Uspokój się - upomniałam go - co to za praca?
- No ważny projekt z geografii - usiadł załamany na sofie.
- Kochanie idź do siebie, ja zaraz przyjdę - poprosiłam Amelkę i usiadłam obok Alana - co było w tej pracy.
- Miałem przygotować projekt na temat miasta Warszawa. Miał być własnoręcznie napisany i narysowany. Przez dwa dni męczyłem się z narysowaniem tego miasta, a przez kolejne dwa dni pisałem. Dziś chciałem domalować i jak na złość przyszła Amelka - położył się
- Spokojnie. Wiesz że Amelka nie chciała nic złego. Idź usiądź i narysuj jeszcze raz to miasto, a ja ci to przepisze tylko pokaż mi co
- Tego jest za dużo. W sumie do pisania wychodzi 10 stron A4. A ty masz swoje lekcje - odparł
- Co się przejmujesz, pomogę Ci nawet jakbym miała siedzieć całą noc.
Kazałam Alanowi wysłać na moją skrzynkę pocztową to co miałam przepisać, poszłam się przebrać i podreptałam do pokoju Amelki. Siedziała skulona przy swoim ulubionym misiu i płakała. Podeszłam do niej, wzięłam ją na ręce i ją przytuliłam.
- Ej kochanie nie płacz. - pogłaskałam ją po głowie
- Ale ja ne cialam. Poslam bo chciałam popatszeć co robi bo byliśmy sami, a mi było smutno samej siedzieć no ale chciało mi se pić. Ja ne cialam - przytuliła się
- Ale kochanie nic się nie stało. Alan jest zły ale przejdzie mu, wiesz to był dla niego ważny projekt ale pomogę mu i nic się nie stanie. No już nie płacz. Chodź zrobię ci jedzonko i pójdziesz ze mną do pokoiku i się pobawisz ok? - pokiwała tylko głową.
Poszłam z nią do kuchni, posadziłam ją przy stole i na szybko coś podgrzałam. Podałam Amelce i sama siadłam zjeść. Akurat gdy jedliśmy do kuchni wszedł Alan, kiwnęłam m głową na Amelkę i chyba zrozumiał o co chodzi.
- Amelka ślicznoto moja przepraszam że na Ciebie nakrzyczałem ale było to dla mnie bardzo ważne. Wybaczysz mi? - spojrzał na mnie
- Tak. Wybace - przytuliła się do niego
Miło było popatrzeć na takie rodzeństwo. Ja w sumie z Damianem też miałam dobre relacje ale co prawda nie przeprosił mnie za to co mówił o Konradzie. Nasz kontakt teraz się trochę pogorszył ale myślę że to się zmieni.
- Znajdzie się coś i dla mnie? - przysiadł się Alan
- Ojj jak sobie odgrzejesz - wystawiłam mu język
Gdy zjedliśmy zabrałam Amelkę do siebie. Ja wzięłam się za odrabianie lekcji, a młoda bawiła się lalkami. W trakcie odrabiania lekcji zadzwonił do mnie Konrad. Powiedziałam mu o całej sytuacji i o tym że jestem sama z Alanem i Amelką no i że muszę się opiekować młodą. Powiedział że mogłam wcześniej do niego zadzwonić oraz że za 10 minut jest u mnie. Kochałam tego wariata. Potrafił rzucić całą dotychczasową robotę jaką miał i przyjechać do mnie. Tak jak mówił chwilę później słyszałam dzwonek do drzwi. Nie goniłam już Alana bo i tak miał dużo roboty, a że orłem z plastyki nie był no to musiał siedzieć i rysować. Zeszłam na dół, przywitałam się z Konradem i poszliśmy do mnie.
- Hej księżniczko - przywitał się z nią Konrad
- Do mnie tak ładnie nie mówisz - udałam obrażoną
- Dobra to będę mówił - pocałował mnie
Nawet we dwoje grzecznie siedzieli. Konrad bawił się z Amelką lalkami, taki cudowny widok jak twój chłopak bawi się z Twoją młodszą siostrą. Ja w spokoju odrobiłam lekcję. I wzięłam się za przepisywanie tych informacji dla Alana.
- A co on w ogóle musi narysować? - odezwał się Konrad
- Miasto Warszawy chyba i coś jeszcze. Ale Alan tak umie rysować jak ja tańczyć czyli w cale - zaśmiałam się
- Akurat tańczyć to ty potrafisz - wytknął mi język - poczekaj ślicznoto zaraz przyjdę - podniósł się z podłogi i wyszedł
- Nie idź do niego bo on jest zdenerwowany - krzyknęłam
- Poradzę sobie - zaśmiał się
Po chwili do pokoju wrócił ale Alan. Rzucił się na mnie i zaczął mnie całować po policzkach. Nie wiedziałam co się dzieję
- Alan ogarnij się - krzyknęłam
- Masz cudownego chłopaka - odparł
- I za to mnie całujesz - spojrzałam jak na idiotę no bo nie pierwszy raz się zdarza że Twój brat się na Ciebie rzuca i całuje no nie?
- Noo dupę mi ratuje. - odparł i się położył na łóżku
- noo to możesz sobie sam to napisać prawda? - spojrzałam na nią
- Wiesz jak mnie ręce bolą?
- Ehh co ja się z Tobą mam - spytałam sama siebie
- Ale za to mnie kochasz nie? - uśmiechnął się
- Spadaj nie! - wytknęłam mu język
Do pokoju wrócił Alan z brystolem na którym miał być rysunek. Ja z Konradem prawdę mówiąc robiliśmy czarną robotę Konrada, a on bawił się z Amelką. Po 3 godzinach rysunek miał gotowy, a mi zostało około 4 stron do przepisania ale musiałam zrobić sobie chwilę przerwy. Zeszłam na dół i całej naszej czwórce zrobiłam kolację. Mamy nie było dziś i taty ( tak zaczęłam mówić na tatę Alana bo chcą z moją mamą wziąć ślub cywilny) byli w pracy, a Damian był u Magdy. A ja nawet nie mówiłam. Ostatnio mój biologiczny tata próbował nawiązać z nami kontakt ale nie chcieliśmy. Mama się nam nie dziwiła. Trudno byłoby nawiązać jakikolwiek temat nie dość że z obcą osobą to jeszcze z taką która sprawiła mi tyle przykrości. Jeśli byłby obecny w moim życiu to mogłabym z nim porozmawiać. Ale on ani nie był obecny ani nie płacił alimentów. Tata Alana pomagam nam jak tylko może w dodatku wiem że mogę pójść do niego z każdym problemem i nie dość że nic nikomu nie powie to jeszcze stanie za mną. Jak miałam jechać z Konradem na wesele i nocować u niego, mama mi nie pozwalała ale on z nią porozmawiał i zmieniła zdanie. Nie mogę powiedzieć że kocham go jak tatę ale bardzo go lubię. Zaniosłam im na górę kolację i pozmywałam gdy już zjedli. Zadzwoniłam do mamy i poprosiłam ją żeby Konrad mógł zostać na noc. Nie miała nic przeciwko bo każdy polubił Konrada. Co prawda Damian lubi go mniej lub tylko udaje jak jestem koło niego ale to już jego problem. Po za Damianem każdy pyta czy Konrad przyjdzie i czy wszystko między nami ok. Mama zaczęła na niego zięć mówić, a tata tylko się śmieję i pyta czy musi zbierać pieniądze na wesele. Tak na prawdę wpływ na Damiana miała Magda i tata. To oni mu przemówili żeby go zaakceptował bo dobrze mnie traktuje i dba o mnie. Są po prostu cudowni. Przepisywać skończyłam o 23. Szybko się umyłam i położyłam do łóżka. Wiecie jak cudownie jest zasypiać w ramionach ukochanego? Byłam bardzo szczęśliwa i na prawdę chciałabym żeby już tak zostało.
-----------
Proszę :D
Rozdział jest i to wszystko dzięki Zuzi :D
To ona ciągle piszę i pyta czy będzie nowy rozdział :P
Tak na prawdę pewnie wzięłabym się za niego jutro lub w następnym tygodniu no ale jest dziś :)
Czytać i komentować :))
Piękny <3
OdpowiedzUsuńTo czekamy na kolejny. Byle szybko, bo Twój blog już jak narkotyk jest! :D