niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział XXXI " Coś we mnie więdnie kiedy Ciebie nie ma. I czuje jakby zatrzymała się ziemia "


 "Każdy z nas ma dwie rzeczy do wyboru: 
jesteśmy albo pełni miłości... albo pełni lęku."



Obudził mnie o 4 rano straszny ból brzucha. Z oczu leciały mi łzy, a ja nie miałam siły wstać z łóżka. Trochę się przestraszyłam. Ostatkiem siły wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Alana. Co prawda odebrał po którymś sygnale z wielkim oburzeniem ale jak wymamrotałam żeby przyszedł do mnie od razu go przywiało. Wszedł do pokoju, zaświecił światło i podbiegł do mnie.
- Nadia co ci jest? - stał przestraszony
- Brzuch mnie boli - wydukałam
- Czekaj, idę po mamę
- Nie - odparłam - przynieś mi jakieś leki i mi przejdzie
- Dobra, zaraz wrócę - zbiegł na dół po leki
Po 5 minutach wrócił i przyniósł dwa opakowania leków, wzięłam pierwszy lepszy. Po 10 minutach ból się osłabił. Alan stwierdził że będzie ze mną spał na wypadek gdyby znów mnie złapały bóle. Położył  i przytulił się do mnie, tak słodko że mi się śmiać chciało zważając na to że dopiero leciały mi łzy z bólu. Niedługo potem usnęłam. Obudziłam się o 8.10 tak jak miałam ustawiony budzik. Otworzyłam oczy, spojrzałam w bok Alan jeszcze spał. Podniosłam się i gdy przekonałam się że nic mi nie jest, a brzuch mnie nie boli, obudziłam Alana
- Ej wstawaj - walnęłam go poduszką
- No chwila - odwrócił się do mnie plecami i poszedł dalej spać
- A rób co chcesz - machnęłam ręką i wstałam z łóżka
Gdy się podniosłam lekko zakręciło mi się w głowię. Jakoś podeszłam do szafy i się ubrałam. Zeszłam na dół i gdy schodziłam z ostatniego schodka, zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam.
 * Alan *
Leżałem na łóżku ponieważ dziś miałem na 10 więc nie było potrzeby zrywać się tak wcześnie. Gdy próbowałem zasnąć usłyszałem jakiś huk.
- Nadia!
momentalnie podniosłem się z łóżka i wybiegłem na korytarz. Na dole leżała na podłodze Nadia. Zbiegłem na dół
- Nadia słyszysz mnie? - potrząsnąłem nią
- Tak - spojrzała na mnie
- Co ci strzeliło do głowy żeby wstawać co? - spojrzałem na nią
- Może to że muszę iść do szkoły!? - chciałam wstać
- Nie, siedzisz tu - rozkazałem jej - a ja idę po plaster i wodę utlenioną bo masz rozcięty łuk brwiowy.
* Nadia*
Gdy się ocknęłam koło mnie był Alan. Chciałam wstać ale mi zabronił. Dotknęłam głowy i poczułam krew na ręce.
- Pięknie! - pomyślałam
Miałam dziś w szkole ważny test który miał zadecydować o tym czy nadaję się na to by być pedagogiem czy nie. Był on sprawdzający nasze wytrzymanie, poświęcenie i to wszystko. Musiałam go napisać.
- Weź głowę w bok - ukucnął przy mnie - będzie trochę szczypać
Polał mi wodą utlenioną po ranie i w tym momencie miałam ochotę go zabić. Szczypało niemiłosiernie. Zacisnęłam pięści i przeczekałam aż minie. Następnie przykleił mi plaster.
- Alan ja muszę iść dziś do szkoły - poszłam za nim do kuchni
- Nie ma mowy, rano bolał cię brzuch że zwijałaś się z bólu, teraz zemdlałaś ! - spojrzał na mnie
- Mam ważny test w szkole - dalej ciągnęłam
- Ale nie skupisz się będąc w takim stanie, lepiej napisać go w innym terminie niż go oblać - złapał mnie za ręce
- To chociaż muszę pójść i wytłumaczyć to profesorce - odparłam
- Dobra, ale idę z Tobą. Daj mi 5 minut - odparł
- A co z Amelką? - spojrzałam jak wbiegał na schody
- Damiana obudzę - odparł
Zrobiłam sobie herbatę i czekałam na Alana. Jak on się na coś uprze to apokalipsa. Zszedł na dół najpierw Damiana.
- Hej - przywitał się - co ci się stało?
- Hej. Miałam małe zderzenie z podłogą - uśmiechnęłam się
- A tak na prawdę? - spojrzał na mnie
- Zemdlałam jak schodziłam ze schodów - odparłam
- Nadia możemy pogadać? Nie chce się kłócić z Tobą - usiadł obok mnie
- Idziemy? - na dół zbiegł Alan
- Pogadamy później, muszę iść
Ruszyliśmy do szkoły, oczywiście nie mogłam założyć butów na obcasie bo mogłoby mi coś być. Teraz stwierdzam że mój brat jest przewrażliwiony. Po namowach zgodził się w końcu żebym została i napisała ten test tylko że jeden warunek. Mam zadzwonić gdy coś mi się będzie działo. Zgodziłam się i weszłam do budynku. Szybko się przebrałam bo zostało mi kilka minut do dzwonka. Wchodząc na hol szkoły zauważyłam Konrada. Nie widział mnie bo był tyłem ale Maciek mnie zauważył i mu powiedział
- Hej - przytulił mnie - co ci się stało?
- Hej - pocałowałam go - miałam małe spotkanie z podłogą
- Ale jak to?
- Po prostu zemdlałam, nic wielkiego - machnęłam ręką
- Nadia jak nic wielkiego?
- Bardziej się martwię o coś innego - spuściłam głowę
- O co? - spojrzałam na niego - o tym co ja myślę
- Nie wiem o czym myślisz - spojrzałam w bok
- Ej - przekręcił głowę abym spojrzała na niego - jak długo ?
- Dwa tygodnie - odparłam
- To jeszcze nic pewnego, a jak nawet to co? Nie chciałabyś?
- Konrad pewnie że bym chciała ale nie w wieku 18 lat? Jak ja to pogodzę ze studiami?
- O jejku Nadia nie będzie tak źle. Nie myśl teraz jak to będzie kiedyś tam tylko myśl o dzisiaj - odparł i pocałował mnie w czoło - robiłaś badania?
- Nie ale Alan mi nie odpuści po tym jak go dziś obudziłam w nocy bo bolał mnie brzuch
- Jesteś nieodpowiedzialna. Źle się czujesz, dziś zemdlałaś i jeszcze przychodzisz do szkoły? Po lekcjach idziemy do lekarza - odparł
- Dobra, niech wam będzie ale teraz muszę iść napisać test z pedagogiki - odparłam, pocałowałam Konrada i poszłam do klasy
Zajęłam miejsce w ławce i wzięłam się za rozwiązywanie testu. Nie mogłam się skupić choć bardzo chciałam bo był on ważny. Ale jak sobie pomyślę że mogłabym być w ciąży w wieku 18 lat to mi się słabo robi. Nie dlatego że boję się że sobie nie poradzę czy coś tylko dlatego że boję się reakcji rodziców. A szczególnie mamy. Żadna mama nie chciałaby żeby jej dziecko które ma 18 lat i całe życie przed sobą miało dziecko.
- Nadia wszystko w porządku? - przystanęła koło mnie profesor
- Tak pani profesor - odparłam z uśmiechem ( wymuszonym )
- Nie wyglądasz najlepiej, strasznie jesteś blada - odparła - dasz radę dokończyć ten test?
- Tak - odparłam i rozwiązywałam dalej test
W głębi duszy ciesze się że mogę mieć maleństwo. Chciałabym bo chociaż wiedziałabym że będzie mnie łączyć z Konradem coś więcej niż tylko miłość. Ale postanowiłam na razie nie myśleć o tym. Może być to błędne stwierdzenie, a okres może mi się spóźniać z powodu stresu. Po napisaniu testu oddałam pani profesor i wyszłam na korytarz, było tam chłodniej, a mi było trochę słabo.Usiadłam na ławce i oparłam głowę o ścianę.
- Nadia idź do pielęgniarki - z sali wyszła ponownie pani profesor
- Nie na prawdę nie trzeba, dziś po lekcjach idę do lekarza - uśmiechnęłam się
- O Monika dobrze że cię widzę, zastąpisz mnie na chwilę ? - pani profesor zaczepiła drugą panią aby zastąpiła ją bo ona gdzieś musiała wyjść
Jak się później okazało poszła zwolnić z lekcji Konrada aby ten mógł pójść ze mną do lekarza. Jednak Ci nauczyciele czasem są pomocni.Uparli się oboje że w tym właśnie momencie mam iść do lekarza i nie ma przeproś. Nie miałam wyjścia, poszłam założyć buty, płaszczyk i wyszliśmy. Konrad trzymał mnie mocno za rękę, gdy doszliśmy do przychodzi zarejestrowałam się i usiadłam obok Konrada. Oparłam głowę o jego ramię i bawiłam się naszymi palcami.
- Nudzi ci się? - uśmiechnął się
- Raczej się boję - sprostowałam
- Nadia, nie masz czego przecież. -pocałował mnie w czubek głowy
- A jak będziemy rodzicami i co wtedy? - spojrzałam na niego
- Wychowamy je? A co innego możemy zrobić? - był taki spokojny, czy każdy facet podchodzi do wszystkiego na luzie?
- A nie pomyślałeś o reakcji innych?
- A co inni mają do tego? To jest nasze życie, a plotkami się nie przejmuje już od dawna - odparł
- Chodziło mi raczej o rodziców - odwróciłam się w drugą stronę
- Tutaj to raczej ja bym miał powód do zmartwień, a nie ty. Mój tata jest gorszy
- No właśnie i może dlatego tym się przejmuje? Zrozum, twój tata nie będzie zadowolony gdyby właśnie teraz został dziadkiem, co by o mnie pomyślał?
- Nadia kochanie gwarantuje Ci że nawet przez myśl mu nie przejdzie żadne złe słowo na twój temat. Jest jaki jest ale ufa mi i wie że jeśli nawet zostałbym ojcem to dam radę się wami zaopiekować. Uwierz mi może byłby trochę zły ale nieznaczny że zabroniłby mi kontaktu czy coś. Bo nawet nie pozwoliłbym na to
- Ej dobra nie gadajmy teraz o dziecku bo nic jeszcze nie wiemy
Chwilę później do gabinetu poprosiła mnie lekarka. Weszłam trochę niepewnie bo bałam się czego mogę się dowiedzieć
- Zapraszam, usiądź - odparła z uśmiechem, usiadłam na krzesełku - słucham co ci dolega?
- Oprócz tego że dwa tygodnie spóźnia mi się okres, dziś w nocy obudziłam się ze strasznym bólem brzucha i kilka godzin po tym zemdlałam to nic
- Dobra połóż się na łóżku zrobimy USG
Zrobiłam tak jak mi kazała ale strasznie się bałam.
- Pani doktór czy to możliwe że mogłabym być w ciąży? - spojrzałam na nią
- Jest to niewykluczone ale nie podobają mi się te bóle brzucha bo nawet jakbyś była w ciąży to nie takie są objawy - odparła i włączyła urządzenie
Po badaniu przeniosłam się znów na krzesło i czekałam aż coś mi powie.
- Z tego co ja zauważyłam to nie jest ciąża - odetchnęłam - ale nie wyklucza to wizyty u lekarza. Niestety ja jako ginekolog nie pomogę ci w tym bo nie specjalizuje takich objawów. Zwróć się z tym do lekarza rodzinnego, on powinien wiedzieć co dalej robić.
- Dobrze, dziękuje - wyszłam z gabinetu
- I jak? - przede mną stanął Konrad, przytuliłam się do niego - Nadia?
- To nie ciąża - odparłam
- A co?
- Jeszcze nie wiem, mam wybrać się do lekarza rodzinnego - ubrałam płaszczyk i wyszliśmy
Poszliśmy do mnie do domu, w kuchni była mama?
- Hej mamuś co ty tu robisz? Nie powinnaś być w pracy?
- A ty w szkole? - spojrzała na mnie - cześć Konrad
- Dzień dobry - przywitał się
- Powinnam ale pani mnie wygoniła ze szkoły do lekarza bo podobno źle wyglądam
- No nie najlepiej - zaśmiała się
- Dziękuje za komplement - udałam obrażoną - my idziemy do mnie
Poszliśmy na górę, położyłam się na łóżku tego mi trzeba było, Konrad położył się obok i mnie przytulił. Leżałam w ramionach ukochanego i było tak cudownie że chciałabym aby czas się zatrzymał i już nigdy nie ruszył. Trochę mi się chyba przysnęło bo gdy się przebudziłam Konrada już nie było. Spojrzałam na krzesełko był jego plecak czyli jest gdzieś w domu, po cichu wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. Siedział w kuchni i rozmawiał z moją mamą, przystanęłam za ścianą i troszkę podsłuchałam rozmowy
- Czyli to nie to o czym myślę? - spytała mama
- No nie chyba, musi pójść do lekarza rodzinnego - odparł Konrad
- Nie ukrywam że nie byłoby mi to na rękę ale jeśli już by się tak zdarzyło że byłaby w ciąży to liczę że nie zostawisz jej?
- Nie o to pani może być spokojna. Kocham Nadię i nie zostawię jej, pani się na mnie nie obrazi ale ja bym chciał mieć z nią dziecko nawet jakby to miało być teraz. Może wtedy by uwierzyła że kocham ją naprawdę, a nie przejmowała się słowami Damiana
- Damianem się nie przejmuj jest zazdrosny że ktoś odbiera mu siostrę
- Ale ja wierzę że mnie kochasz - odparłam, opierając się o ścianę, oboje spojrzeli na mnie
- Słyszałaś wszystko? - spytała mama
- A co chcieliście zataić tą rozmowę przede mną?
- Nadia nie o to chodzi. Chciałam sprawdzić czy mój przyszły zięć jest godny Ciebie - zaśmiała się mama
- I jak ? Jest godny - usiadłam obok Konrada bo znów zaczął boleć mnie brzuch
- Jak najbardziej - uśmiechnęła się - znowu cię brzuch boli? - spojrzała na mnie
- Tak - odparłam i film mi się urwał
Obudziłam się na łóżku szpitalnym ...

------------
Nie zabijecie mnie za ten rozdział?
Liczę że się podoba, jest ciut dłuższy :D
Jakoś tak mi się dobrze pisało :P
I teraz czekam na fale komentarzy i pomoc " mają mieć dziecko czy nie? " :P



3 komentarze:

  1. Zostaw w spokoju to dziecko, haha :P Za młodzi jeszcze są :))
    Co do rozdziału to genialny, po prostu nie dało się od niego oderwać <3
    Obyś miała częściej taką wenę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba lepiej, żeby nie mieli na razie ;)
    Rozdział super. Duuuużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba zgadzam się z koleżankami wyżej.
    Mają jeszcze czas na dziecko .
    Świetny rozdział.
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń