wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział XXXXI


Usłyszałam nad głową dobrze znaną mi melodię mojego budzika. Szybkim ruchem ręki wyłączyłam go i opadłam znów na poduszkę. Chciałam pospać chociażby 5 minut. Wnet z dołu usłyszałam muzykę, wcale cicho nie grała. To oznaczało że Alan robi śniadanie, a rodziców nie ma. Niechętnie ale zwlokłam się z łóżka.
- Czy ty wiesz co to jest sen? - Weszłam do kuchni wiążąc włosy
- Kobieto jest 10! Ile będziesz spać. Prześpisz życie, szkoda czasu! - Uśmiechnął się
- Od kiedy ty taki mądry jesteś?
- Od zawsze ale mnie nie doceniałaś
- Dobra, co na śniadanie? - Szeroko się uśmiechnęłam do niego
- Naleśniki! - Krzyknął jakby było to jakieś wykwintne danie
Kiwnęłam głową dziękując za śniadanie i poszłam do siebie.
Puściłam swoją muzykę, weszłam pod kołdrę i zabrałam się za jedzenie. Nie powiem złe nie były. W międzyczasie przejrzałam internet. Dostałam również wiadomość od Magdy żebym poszła z nią dziś wieczorem na basen, czemu nie? Ja zawsze chętna.
- Cześć księżniczko - do pokoju wparował mi Konrad
- Aa co ty tu robisz? - Uśmiechnęłam się
- Dzięki - cmoknął - przyszedłem do swojej dziewczyny, a ta zamiast powiedzieć że się cieszy na mój widok to się wypytuje co robię  - pocałował mnie w policzek
- Cieszę się tylko mogłeś mnie uprzedzić. Ogarnęłabym tu i siebie.
- Pięknie wyglądasz, na pokój nie zwracam uwagi, pasuje? - Przytulił się do mnie
Odstawiłam talerzyk na szafkę i głaskałam go po głowie
- A jest jakiś większy sens tej wizyty. Jakoś dziwnie smutny jesteś czy mi się wydaje?
- Po prostu męczą mnie już te weekendy bez ciebie. Ty u Damiana, ja na tych głupich treningach. Zero czasu dla nas.
- Ej skarbie przecież kochasz piłkę, to twoja pasja nic dziwnego że macie treningi musicie trzymać formę. Moje wyjazdy do Damiana niedługo się skończą.
- Tak kocham. Ale w szkole mało co rozmawiamy, w weekendy  też, nie chce tak - spojrzał na mnie
- Zmienimy to obiecuję - wzięłam jego głowę w dłonie i złożyłam całusa na ustach
- Dobra zmieńmy temat. Masz jakieś plany na dziś?
- Mam zamiar wybrać się z Magdą na basen o 15, ale później nie. A ty?
- Za niedługo mam trening, a później chłopaki do mnie przychodzą, przyjdziesz?
- Jasne - uśmiechnęłam się - o której?
- Po basenie? - Zaśmiał się
- Okej, będę. W ogóle chcesz naleśniki? Alan robił. 
- Nie dziękuję, jadłem już, a teraz muszę uciekać. Widzimy się później, tak? - Spojrzał na mnie
- Oczywiście, miłego treningu - pocałował mnie na pożegnanie
- Dziękuję, a ty sobie leniuchuj dalej - spojrzał na mnie jeszcze raz i wyszedł.
Zaczęłam pomału zbierać się na basen. Założyłam strój i ubrałam spodnie i koszule. Nie opłacało się malować bo i tak woda wszystko zmyje. Ogarnęłam trochę pokój i zeszłam na dół
- Alan masz jakieś plany na dziś? - Spytałam siedzącego w salonie chłopaka
- Nie, Karolina ma wpaść później, a co się dzieje?
- Bo ja idę zaraz z Magdą na basen, a później do Konrada. Wrócę pewnie późno. Zajmiesz się Amelka?
- Jasne, nic się nie martw - przesłał mi buziaka, co się dzieje z moim bratem?
- Nie zgorszysz jej? - Chciałam się upewnić
- Za kogo ty mnie masz - pisnął, momentalnie zaczęłam się śmiać
- Lecz się, może jeszcze nic straconego. Idę, pa - pomachałam mu i wyszłam
Magda nie mieszkała wcale tak daleko ode mnie więc wybrałam się na dłuższy spacerek. Owinęłam się szczelniej chusta bo jak przystało na październik pogoda była średnio zadowalająca. Przemierzałam ulice zastanawiając się nad wszystkim co się wydarzyło. Damian już się lepiej czul, regularnie chodzi na wizyty do specjalisty i pomału wychodzi z nałogu ale nie chce tutaj wracać. Twierdzi że pokusa może być silniejsza od jego silnej woli i woli nie ryzykować. Przeprowadza się z Magdą do Rzeszowa. On podobno znalazł tam prace, Magda również. Ona podobno będzie pracować w cukierni swojej cioci. Z takimi o to rozmyślaniami poszłam pod jej dom. Akurat wychodziła z domu, więc zaczekałam pod furtka. Przywitała się ze mną całusem w policzek i poszła po samochód. Zapakowałam się do środka i ruszyliśmy.
- To kiedy się przeprowadzacie?
- Z końcem października. Już wszystko mamy załatwione. Prace zaczynam od listopada - uśmiechnęłam się do mnie
- Będę tęsknić za wami - spojrzałam na nią
- Hej, Rzeszów nie jest daleko. Zawsze możesz do nas przyjechać wiesz ze jesteś mile widziana.
- Wiem wiem ale to nie to samo, co jak będę potrzebować rozmowy? Z Alanem pogadam ale on to nie ty - zaśmiałam się
- Są telefony. Wiem że to nie to samo ale lepsze to niż nic. Możesz dzwonić o każdej porze nawet z głupim problemem jakim jest brak pomysłu na ubiór - obydwie zaśmiałyśmy się
- Zapamiętam. I działa to w drugą stronę. Gdyby coś działo się z Damianem lub chciałabyś się poradzić, wal jak w dym!
- Również zapamiętam. Jesteśmy na miejscu - zaparkowała samochód i wyszłyśmy.
Szybko kupiłyśmy bilety i poszłyśmy do szatni. Fajnie było zanurzyć się w wodzie i mieć więcej miejsca niż w wannie. Pływałyśmy koło siebie ale w ciszy. Żadna z nas nie potrzebowała rozmowy w tamtym momencie. Po godzinie pływania udałyśmy się do szatni
- Do domu czy do Konrada? - Spojrzała na mnie Magda
- Do Konrada, ale najpierw do domu . Muszę się przebrać.
- To cię podwiozę - Uśmiechnęła się
Szybko się przebrałam w spódnice i koszulkę, zrobiłam makijaż i wyszłam. Magda zaczekała na mnie i podwiozła mnie do Konrada. Podziękowałam jej i szybko poszłam w kierunku drzwi. Zadzwoniłam i czekałam aż drzwi się otworzą. Po drugiej stronie stał mój chłopak bez koszulki
- Nono każdego tak witasz? - Zaśmiałam się
- Nie. Tylko moja dziewczynę
- O to spodziewasz się kogoś? - Udałam smutna
- Właśnie ta osoba stoi przede mną i mi marudzi - pociągnął mnie do środka i pocałował.
Usiadłam w salonie, chłopaków jeszcze nie było. Rozkładaliśmy przekąski kiedy przyszli pierwsi goście. Rozsiedli się wygodnie na wolnych miejscach i zaczęli dyskusje o niebawem zbliżającym się meczu.


---------
Witam! ;3
Jak oceniacie pierwszy rozdział po tak długiej przerwie?
Nadaje się czy nie bardzo? :D
Czekam na oceny, a kolejny pojawi się niebawem :) 

piątek, 15 stycznia 2016

Informacja :D

Heeejka ! :D 

Wracam tutaj do was z małym zapytaniem :) Czy jest tutaj ktoś jeszcze kto byłby chętny czytać moje opowiadania? 
Baaardzo tęsknię za tymi wymyślonymi historiami które tworzą się w mojej głowie :) 
Bardzo prosiłabym o odpowiedź w komentarzu :) 

piątek, 12 czerwca 2015

:)

Przepraszam że nic ostatnio nie dodaje ale cierpię na poważny zanik weny :(
Wybaczcie mi to, postaram się naprawić swoją nieobecność, jutro cały dzień jestem poza domem, czeka na mnie jezioro Białe :) W czasie drogi postaram się coś napisać :)
Jeśli nadal ze mną jesteście, napiszcie w komentarzu, będę wiedzieć czy opłaca się jeszcze prowadzić ten blog :)

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział XXXX ' Przyjaciel to największy skarb na świecie ♥ '

Wstaje równo z budzikiem, ubieram naszykowane ubrania i szybko schodzę na dół, tam już krząta się mama robiąc śniadanie.
- Cześć córcia - przywitała mnie buziakiem w policzek
- Cześć mamuś - uśmiechnęłam się
- Siadaj jeść - wskazała głową na stół
Gdy kończyłam jeść do kuchni jak burza wparował Alan.
- Cześć wszystkim! - Krzyknął radośnie
- Aha, a temu co? - Spojrzałam na mamę, ta kiwnęła tylko ręką, wolałam nie pytać niż dowiedzieć się czegoś nie odpowiedniego o Alanie. Po śniadaniu szybko się ubrałam w koturny i skórkę, pożegnałam się z mamą i poszłam do szkoły. W połowie drogi doszedł do mnie Konrad. Przez ostatnie kilka dni brakowało mi bardzo jego ust, ramion. Nadal nie mogę uwierzyć że jestem z kimś kogo szczerze nie cierpiałam, a już niedługo minie nam rok.
- O czym myślisz kochanie? - Pocałował mnie w skroń
- Pamiętasz jak się nienawidziliśmy, codzienny wzrok który jakby mógł to by zabijał, a teraz? Niedługo minie nam rok
- Pamiętam i zastanawiam się dlaczego tak postępowałem - Zaśmiał się
- Bo tak robili twoi koledzy - przypomniałam mu
Odprowadził mnie pod moją szafkę, szybko się przebrałam i czekałam aż on się przebierze. Razem poszliśmy do naszych znajomych. Podeszłam pod klasę i niemalże od razu zadzwonił dzwonek. Wchodzę do klasy, zajmuje przedostatnia ławkę przy oknie i czekam z resztą klasy na nauczyciela. W końcu przychodzi, sprawdza listę i zaczyna się lekcja. Taka lekcja że aż wcale. Siedzimy, robimy co chcemy i tak czas płynie. Za mną siedzą Kornel i Daniel. Fajne, pozytywne rodzeństwo. Łatwo ich odróżnić bo Kornel ma bliznę koło oka. Czytam książkę kiedy czuje jak ktoś uderzył mnie lekko w ramię, odwracam się.i spotykam się z wzrokiem Daniela
- Co robisz dziś po szkole? - Pyta ściszonym głosem
- Zajmuje się siostra, a co? - Patrzę na niego
- Bo mam problem, chce kupić prezent Oliwi bo ma urodziny w piątek, a nie wiem co. Pomyślałem że skoro się przyjaźnicie to mi coś doradzisz? - Spogląda niepewnie
- O kurcze, zapomniałam. Pewnie że ci pomogę, sama muszę kupić, mogę iść z siostrą? - Uśmiecham się delikatnie
- Pewnie! Lubię małe dzieci! - Zaczyna się śmiać
- Pasuje ci o 16? - Pytam z lekkim uśmiechem
- Jasne, Konrad nie będzie miał nic przeciwko?
- Nie spokojnie, wyjaśnię mu wszystko - uśmiecham się i powracam do mazania po zeszycie
Po szkole idę szybko do domu, robię obiad, szykujemy się i o 15.40 wychodzimy z Amelka z domu. Nasze nogi kierujemy prosto pod Galerie, tam ma czekać Daniel. Widzę go, macha do nas. Idziemy w jego stronę, witamy się i odwiedzamy pierwszy sklep. Ja już miałam wybrany prezent więc musiałam tylko znaleźć odpowiedni rozmiar i kolor oraz dokupić kilka drobiazgów. Daniel kupił jej wielkiego misia, perfumy oraz dużo słodyczy, nie wspomniałam że Oliwia to dziecko słodyczy, zawsze coś ma pod ręką. Ja kupiłam jej bluzę z napisem ' zaczepienie mnie może skutkować ciosem w ryj ' taka sama kupiłam sobie bo mi się podobała i jeszcze kupiłam sobie bluzę z NY. Dokupiłam jej jeszcze bransoletkę i naszyjnik no i obowiązkowo słodycze. Po zakupach poszliśmy na kawę i ciastko. Około godziny 18 wracałam już do domu. Rozpakowałam zakupy, schowałam prezent dla Oliwi bo ona potrafi wparować do domu i zeszłam na dół oglądać film.


------------
Przepraszam że taki krótki ale nie mam weny :) 
Rozdział nie powala ale lepsze to niż nic :D 
Miłego dnia :) 

sobota, 23 maja 2015

Rozdział XXXIX "Kochać to znaczy dać to­bie moją ra­dość, to two­ja ra­dość dla mnie; to nasza ra­dość dla innych. "

Wstałam rano wyspana. Założyłam spódnicę, bluzkę i żakiet. Zeszłam na dół aby zrobić śniadanie. W kuchni już był Alan
- Cześć piękna, jak się spało? - Pocałował mnie w policzek
- Cześć, nawet dobrze, a Tobie? - Uśmiechnęłam się
- Też dobrze, ale jestem głodny - spojrzał na mnie
- Dobra już, na co masz ochotę? - Odparłam się o półkę
- Jajecznica albo naleśniki - wyszczerzył się
- Dobra, robi się - zabrałam się za robienie jajecznicy
Gdy skończyłam robić śniadanie do kuchni wszedł tata
- O widzę ktoś robi śniadanie, znajdzie się i dla mnie? - Uśmiechnął się
- Pewnie, dla każdego coś się znajdzie - uśmiechnęłam się
Podałam posiłek do stołu i wspólnie jedliśmy. Fajnie było tak miło zacząć dzień. Po śniadaniu, poszłam umyć zęby, zabrałam torbę i wyszłam. Dziś do szkoły odprowadzał mnie Alan
- Jak ci się układa z Konradem?
- Dobrze, a czemu pytasz? - Spojrzałam na niego
- Bo od kilku dni nie widzę żeby się z Tobą spotykał
- Ma treningi z chłopakami, walczą o pierwsze miejsce, ja pomagam Damianowi i nie mamy czasu
- Rozumiem - odparł
Miło rozmawiając doszliśmy na teren szkoły, Alan od razu pobiegł do swoich znajomych, a ja kierowałam się w stronę boiska bo przeważnie każdy z mojej paczki tam był.
- Cześć wam - przywitałam się z dziewczynami
- Oo Nadia cześć - wszystkie mnie przytuliły
- Zaraz przyjdę idę przywitać się z Konradem
- Idź, idź bo cię szukał - uśmiechnęła się Karola
Poszłam w stronę gdzie rozgrzewali się panowie.
- Hej chłopaki gdzie Konrad? - Stanęłam przed nimi
- Tu jestem kochanie - poczułam jak przytula mnie od tyłu
- Cześć - odwróciłam się do niego i go pocałowałam
- Tęskniłem wiesz? - Spojrzał mi w oczy
- Ja też, ale niestety ten weekend chyba też zapowiada się osobno
- Jedziesz do Damiana? Co u niego?
- Tak jadę, ciężko ale daje radę - uśmiechnęłam się
- Dobrze kochanie ja muszę uciekać, pogadamy później, kocham cię - pocałował mnie i pobiegł w stronę trenera.
Udałam się do dziewczyn i wraz z nimi poszłam do szkoły. Lekcje mijały mi bardzo szybko, nim się obejrzałam trwała już ostatnia lekcja
- Nadia - Usłyszałam szept z tylnej ławki odwróciłam głowę, siedział tam Kordian
- Co chcesz? - Szepnęłam, lepiej nie narażać się dziś nauczycielce, zły humor
- Karteczka od dziewczyn - podaje mi mały skrawek papieru zwinięty w kulkę
Otworzyłam delikatnie kartkę
" co robisz w piątek? ". Poznaje, to pismo Karoliny, odpisuje natychmiast
" w piątek nic, ale w sobotę jadę do babci, a co chcesz? " i przekazuje kartkę chłopakowi aby podał Karolinie. Za chwilę znów czuje jak szturcha mnie w plecy i podaje kartkę " robimy damski wieczór ", śmieje się na te słowa " damski wieczór? Haha pewnie, możemy " oddaje kartkę
- Czy ja muszę robić za waszego listonosza? - Słyszę żartobliwe oburzenie
- Nie musisz ale chcesz - uśmiecham się do niego i powracam do lekcji
- Nie mam wyboru raczej - znów się odzywa
- Na jedno wychodzi, a teraz siedź cicho bo..- przerywa mi głos nauczycielki
- Czy wam czasem nie przeszkadzam?
- Przepraszam pani profesor, tłumaczyłam mu o co chodzi - uśmiecham się do niej
- To wytłumaczysz mu po lekcji dobrze? - Kiwam tylko głową na to że się zgadzam i już nic więcej nie mówię
Patrzę na Karoline, kiwa mi głową na znak że się zgadza i skupia swój wzrok na zadaniu. Wypuszczam powietrze z ust i rozwiązuje zadanie
- To tyle na dziś, dokończcie to zadanie w domu, dziękuję można się spakować - głos nauczycielki ucieszył mnie
Szybko spakowałam książki do torby i opuściłam klasę i jednocześnie budynek. Szłam do domu wraz z Amelka gdyż mama nie mogła jej dziś odebrać. Idąc prosto do domu zahaczyłyśmy o budkę z lodami, radosne z przekąskami weszłyśmy na posesję naszego domu, na podjeździe ujrzałam nieznajomy mi samochód
- Amelka chyba ktoś nas odwiedził - spojrzałam na nią, miała uśmiech na twarzy
Przyspieszyłyśmy kroku i po dosłownie 5 sekundach byliśmy w środku. Zajęłam jej buciki i kurtkę, mała jak strzała od razu pobiegła zobaczyć któż to nas odwiedził. Sama byłam ciekawa więc zdjęłam buty i poszłam w jej ślady. Weszłam do salonu siedziało tam jakieś małżeństwo, chłopak i jakieś dziecko na rękach u tego chłopaka
- Dzień dobry - przywitałam się z nieznajomymi
- Dzień dobry - odpowiedziało mi małżeństwo, chłopak rzucił krótkie cześć.
- Mario poznajcie to moja córka Nadia - mama zwróciła się do siedzącej kobiet - Nadia to jest siostra Piotra - uśmiechnęłam się
- Jak zaraz przyjdę idę się przebrać, jest Alan? - Zwróciłam się do mamy
- Nie jeszcze go nie ma - odparł tata
Szybko pobiegłam na górę, przebrałam się w spodnie, bluzkę i zeszłam do nich na dół.
- Nadia das mi ciuciu - koło mnie znalazła się Amelka
- Amelka dasz się mówi - upomniałam ją
- No daj mi - zaczęła się denerwować
- Jak powiesz poprawnie to ci dam
- Dasz mi ciuciu - wygięła wargi i zmarszczyła nosek
- Nie marszcz bo ci tak zostanie, dam ci - poszłam do kuchni i dałam jej kilka cukierków - podziel się z każdym
Spojrzała tylko na mnie i każdemu dała cukierka
- Nadia uwielbiam cię - do salonu wbiegł Alan - o ciocia cześć - wyszczerzył się
- Wiem że jestem cudowna ale co się stało - spojrzałam na niego
- No pamiętasz ten obraz co rysowałem i Amelka go zalała, no i ty mi pomagałaś z Konradem go narysować?
- No pamiętam, co z nim?
- Dostałem 6 - Przytulił mnie
- Super, ale mnie gnieciesz - upomniałam go
- A Sory - odczepił się ode mnie i poszedł przywitać się ze swoją rodziną
Siedziałam na kanapie i bawiłam się z malutkim synkiem siostry taty. Taki był słodki. Okazało się że zostają u nas przez tydzień. Dom jest duży więc się pomieścimy. Wieczorem przygotowałam kolację, pani Maria pochwaliła mnie że dobrze gotuje, cieszyłam się że im smakowało. Po kolacji pościeliłam im w pokoju gościnnym, a Karolowi czyli starszemu synowi u Damiana w pokoju, tak kazała mi mama. Nakarmiłam Dafka, tak nazwał go Alan. Był tak zmęczony zabawą z Amelka i Szymkiem który go wytarmosił za uszy. Amelka spała dziś ze mną. O 22 zgasiłam światło i musiała pójść spać. Położyłam się i już za chwilę zmorzył mnie sen.

---------
Witam z kolejnym rozdziałem :) 
Mam nadzieję że się spodoba, bo mi jak zawsze tak nie bardzo się podoba :)
Jeśli ktoś ma aplikację na telefonie Wattpad , to tam również mam jedną historię :)  
Mogę podać jak ktoś chce :)) 
Miłego dnia ;3

piątek, 15 maja 2015

Rozdział XXXVIII " Mogę zaakceptować porażkę , ale nie mogę zaakceptować braku próby"

Czy nienawiść do jednego człowieka może pojawić się wraz z jego złym czynem? Kochałam i jednocześnie nienawidziłam Damiana. Zostawił mnie, zamiast mnie wspierać w trudnych chwilach on dodawał mi cierpienia. Pytanie tylko dlaczego? Jestem w stanie wybaczyć mu wiele nawet to co zrobił do tej pory z wyjątkiem jednego pieprzonego słowa ' koniec z tym '. Ciężko jest mi patrzeć na to jak z dnia na dzień tracę moje starszego braciszka. Brata za którym poszłabym w ogień, za którego byłam skłonna oddać życie. Nie wyobrażam sobie że za kilka dni mogłabym widzieć się z nim w obecności klawisza więziennego.
- No bo.. - Słyszałam w jego głosie strach? - Proszę cię przyjedz do mnie, mam już dość tych czterech ścian, chce z tobą pogadać
- Przyjadę, jutro będę. - Odparłam
- Muszę kończyć, babcia mnie wola. Nadia? Kocham cie - to tylko dwa słowa ale które dają szczęście
Cieszę się, mam nadzieję że się zmieni. Czeka mnie jutro poważna rozmowa. Niedługo później Konrad poszedł do domu. Udałam się na górę i z albumem w ręku usiadłam na łóżku. Łzy polały się przed otworzeniem. W albumie skrywałam wszystkie nasze zdjęcia. Często wstyd było ich komukolwiek pokazywać, zbyt nas ośmieszały ale były one nasze. Nasze wspomnienia, jedyne prócz tych w pamięci.
- Mogę wejść? - W drzwiach pojawił się Alan
- Pewnie wchodź - starałam się na uśmiech, choćby minimalny
- Tęsknisz za nim prawda? - Usiadł obok
- Bardzo - spojrzałam na niego - tęsknię za starym Damianem, za tym który bronił mnie jak nikogo innego, za tym który troszczy i opieprza jak ojciec, za tym który budził mnie w wakacje o 7 aby pośmiać się z mojej miny, który zawsze po imprezie przychodził i prosił abym go kryła że wrócił wcześniej, za tym który wierzył we mnie jak nikt inny, za moim starszym braciszkiem.
- On z tego wyjdzie zobaczysz, nie pozwolimy mu aby skończył jak jego pseudo znajomi - objął mnie ramieniem.
Z każdym zdjęciem opowiadałam Alanowi nową historie związaną ze zdjęciem jednocześnie ścierając łzy z policzków
- O której jedziesz jutro? - Spojrzał na mnie
- Tata mnie zawiezie około 8 - uśmiechnęłam się
Ze zmęczenia oczy mi się kleiły. Alan widząc to poszedł do siebie. Odłożyłam album na półkę, przebrałam się w bluzkę Konrada i przykrywając się kołdra zamknęłam oczy. Śnił mi się Damian i nasze chwilę spędzone kiedyś. Wygłupy z chłopakami nawet wtedy kiedy się kłóciliśmy.
- Naduś wstawaj - poczułam jak ktoś mną trzęsie
Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam mamę. Siedziała na łóżku i się uśmiechała
- Która godzina? - Przetarłam oczy
- Jest po 7, wstawaj zjesz śniadanie i pojedziemy do Damiana i babci
- Mamo? Myślisz że wyjdzie z tego? Będzie jeszcze jak dawniej?
- Kochanie jak będziemy przy nim i mu pomożemy to tak, wyjdzie. Trzeba tylko trochę czasu i cierpliwości. Wszystko z czasem przyjdzie, poczekamy i jeszcze będzie wszystko dobrze
- Czas i tak upłynie, zawsze mi tak babcia Marysia mówiła - uśmiechnęłam się na wspomnienia związane z babcią której już nie ma z nami. Uwielbiałam spędzać z nią czas, zawsze mi pomogła
Wstałam, założyłam rurki i bluzkę do tego założyłam bluzę którą kiedyś dał mi Damian i zeszłam na dół. Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam buty i wyszłam.
- Poczekajcie jeszcze chwilę - wybiegłam z samochodu. Szybko otworzyłam drzwi od domu i pobiegłam do pokoju. Zabrałam z półki album i wyszłam. Zamknęłam drzwi i wsiadłam
- Możemy jechać - uśmiechnęłam się
- Po co wracałaś? - Spojrzała mama
- Zabrałam nasz album, może to coś pomoże - uśmiechnęłam się
- Cieszę się że chcesz mu pomóc
- Mamo to mój brat nie będę patrzeć jak marnuje sobie życie
Odwieźliśmy Amelkę do cioci bo nie chcieliśmy zabierać ja ze sobą, nie wiemy jak zareaguje Damian. Po co narażać ją gdyby nagle zaczął krzyczeć. Droga do babci minęła mi spokojnie. Przez cały czas słuchałam muzyki z telefonu.
- Jesteśmy - odparł tata
Wysiadłam z samochodu i udaliśmy się do domu. Babcia bardzo się ucieszyła że jesteśmy. Zjedliśmy ciasto, wypiliśmy herbatę i poszłam do Damiana. Rodzice zostali na dole, chcieli żebym ja najpierw z nim pogadała. Zapukałam lekko do drzwi i je uchyliłam
- Cześć, mogę? - Jego twarz się rozpromieniła
- Pewne, cześć - wstał i mnie przytulił
Wtuliłam się w niego i tak staliśmy dłuższą chwilę. Czułam, byłam niemal w stu procentach pewna że wszystko jest na dobrej drodze. Usiedliśmy na łóżku
- Jak tam w domu? - Odezwał się pierwszy
- Dobrze, chociaż czuje trochę dziwną atmosferę panującą - spojrzałam na niego
- Pewnie spowodowana przeze mnie - posmutniał - Nadia wiem że sprawiłem ci wiele przykrości ale na prawdę wtedy nie planowałem nad sobą, na prawdę gdybym mógł cofnąć czas wszystko byłoby inaczej. Miałem cie bronić a wyszło na to że Alan przejął moją rolę.
- Damian ja chcę aby wrócił mój dawny brat, ten który za mną stawał w każdej sprawie, który bronił mnie jak brat i opieprzał jak ojciec. Nikt mi tego nie zapewni tylko ty możesz. Na prawdę nie chce rozmawiać z tobą w obecności klawisza więziennego. Nie zniosę tego - Przytulił mnie
- Wiem - zaczął płakać - zrobię wszystko aby ten stary Damian wrócił. Zobaczysz, jeszcze będzie dobrze - posiedzieliśmy chwilę w uścisku, panowała cisza która była każdemu potrzebna. Każdy myślał o czym innym, chociaż prawdopodobnie po myślach chodziły im te same chwilę ale inne wspomnienia.
- Chcesz zobaczyć małe labradory? Babci suczka się oszczeniła.
- No pewnie ze chce - uśmiechnęłam się
Zeszliśmy na dół. Damian widząc mamę wpadł w jej uścisk. Jedno jak i drugie płakało. Uśmiechnęłam się do babci, dając jej znak że jest dobrze.
- Mamo idę zobaczyć labradory
- A właśnie, Damian ci powiedział? Może chcesz jednego?
- Mamo jeszcze psa mi w domu brakuje - odparła moja mama
- No właśnie brakuje, ja go wezmę jednego albo dwa - Zaśmiałam się
- Trzy od razu - dopowiedziała pod nosem
- Masz rację! Wezmę cztery i dla każdego z dzieci po jednym - zaczęliśmy się śmiać.
Ubraliśmy buty i poszliśmy. Mama labradorów radośnie zaszczekała widząc nas zmierzających w stronę jej budy. Pogłaskałam ją, zaczęła skakać i się cieszyć. Damian wyjął z budy psiaki, Tola czyli mama piesków nie miała nic przeciwko bo wiedziała że nic nie chcemy im zrobić. Usiadłam na trawie, obok mnie Damian, a pomiędzy nami małe pieski i ich mama. Wzięłam na ręce małą kulkę i się mu przyjrzałam. Był czarny z biała łapka i ogonkiem. Słodko wyglądał, aż chciało się go tulić cały czas
- Spodobał się? - Uśmiechnął się Damian
- Tak, słodki jest - spojrzałam na niego - Damian razem damy radę przetrwa te trudne chwile
- Wiem. Jak będę wiedział że mam oparcie w was, zmienię się obiecuję, wyjdę na prostą. - Zastanowił się na chwilę i spojrzał przed siebie - Rozmawiałaś z Magdą?
- Tak. Kilka dni temu się z nią widziałam. Chcesz pewnie wiedzieć jak tam u niej? - Kiwnął tylko głową - Damian jestem pewna że jak pokażesz jej że nadal ci zależy i że ją kochasz, wybaczy ci. Jest strasznie smutna od waszego rozstania. Cierpi jak każdy z nas i nie będę tego ukrywać, na pewno chciałaby aby było jak kiedyś.
- Zdaje sobie sprawę że ją zraniłem, przekażesz jej coś ode mnie?
- No pewnie, wszystko co chcesz - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do domu. Damian poszedł na górę, wrócił po 10 minutach z kartką w ręce
- Babciu? Można już pieski zabrać? - Spojrzał na babcie
- Tak, jedzą już samodzielnie. A którego Nadia chcesz?
- Ja chcę tego czarnego z białym ogonkiem, jest taki słodki - Zaśmiałam się
- No i jeszcze jednego, dwa czarne zabierze - spojrzeliśmy wszyscy na niego - jeden dla Magdy, niedługo ma urodziny chce jej go podarować. - Tylko się uśmiechnęłam.
Wieczorem musieliśmy już wracać. Pożegnałam się z Damianem obiecując że pomogę mu ze wszystkim. Zabrałam dwa czarne psiaki i ruszyliśmy. Przez całą drogę bawiłam się z nimi. Miałam cały tył wolny bo Alan u Karoliny był, Amelka u cioci. Zjeżdżając na podwórko było koło 21. Nie chciało mi się już nigdzie iść więc postanowiłam dać jutro Magdzie prezent. Wzięłam jakieś pudełko,wsadziłam psiaki do pudełka w kotłowni dałam im jeść i poszłam do siebie. Przez całą noc trochę piszczały ale to normalne u piesków. Rano zadzwoniłam do Magdy że muszę się z nią spotkać. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, zabrałam pieska i wyszłam. Magda czekała na mnie w parku. Pieska wsadziłam w specjalną torebkę na psy.
- Hej piękna - przywitałam się
- No cześć, co się stało że się chciałaś spotkać?
- Byłam wczoraj u Damiana
- I jak u niego?
- Mam coś dla Ciebie, proszę - podałam jej list
- Co to jest?
- Nie wiem, otworzysz w domu, a tu proszę - wyjęłam pieska - prezent urodzinowy od Damiana
- Jejku labrador pamiętał - wzięła go na ręce - a co u niego? - Ponowiła pytanie
- Wiesz ciężko mu jest wyjść z nałogu i bez specjalisty raczej się nie uda ale dobrze że wie o tym że sprawił dużo przykrości nam i Tobie i chce to naprawić. Będę jeździć do niego co weekend i mu pomogę - uśmiechnęłam się
- Mogę jechać z Tobą? - Spojrzała na mnie
- Pewnie że tak! - Przytuliłam ją
Stwierdziliśmy że wybierzemy się na zakupy aby zakupić potrzebne rzeczy dla psiaków. Kupiliśmy im smycz, obroże, miskę i takie duperele. Odprowadziłam Magdę do domu i sama wróciłam do swojego. Jutro trzeba iść do szkoły więc muszę odrobić lekcje. W domu zjadłam kolacje, odrobiłam lekcje jednocześnie rozmawiając z Konradem. Nie miałam ochoty iść jutro do szkoły ale takie jest życie ucznia czy chce czy nie to musi. Swoją drogą jest to trochę niesprawiedliwe bo starsi mogą brać wolne kiedy chcą i nie muszą usprawiedliwienia, a my musimy. Nalalam wody jeszcze pieskowi, muszę wymyślić mu nazwę, i udałam się na górę aby położyć się spać.


---------------
Witam! :)
Rozdział nie wydaję się taki zły :)
Jedna informacja jaką chce przekazać to jest taka że zdecydowałam się usunąć tego drugiego bloga ponieważ mam małą liczbę odwiedzających i pisanie na nim mi po prostu nie idzie :)
Być może pojawi się nowa historia ale to nic pewnego :)
Chcielibyście nową historię z przypadkowymi osobami? :) 
Decyzję zostawiam wam :)
Bardzo bym prosiła aby osoby które to przeczytają niech zostawią jakiś komentarz, nawet z anonima tylko się podpiszcie :) 
Mam nadzieję że będzie ich więcej niż tylko Zuzy :)) 

piątek, 1 maja 2015

Rozdział XXXVII "Żyj tak jakby miało nie być jutra."

Idąc do szkoły dostałam telefon od babci, pytała kiedy ją odwiedzę i czy mogłabym porozmawiać z Damianem. Co prawda nie miałam ochoty go oglądać, a tym bardziej rozmawiać ale babcia też już mam swoje lata i jest jej pewnie wstyd za takiego wnuka. Obiecałam przyjechać w weekend na wieś i spróbować z nim pogadać
- Cześć piękna - przywitał mnie Konrad
- cześć - pocałowałam go
- Jakieś plany na dziś?
- Chyba nie, a czemu pytasz?
- Będziesz na naszym meczu, gramy o 17
- O cholerka, zapomniałam.Pewnie że będę, przyjdę zaraz po treningu
- A no tak bo ty masz swoją siatkę - zaczął się ze mną droczyć
- A ty swoją nogę i co?
- Nogę ma każdy kochanie, a nawet dwie - Zaśmiał się
- Babcia dziś do mnie dzwoniła - zmieniłam temat
- Jak Damian? - Zdziwiło mnie
- Chyba dobrze, wariuje bo nie ma narkotyków ale podobno nawet pomaga babci - lekko się uśmiechnęłam
- Może jeszcze wróci dawny Damian
- Chciała żebym przyjechała z nim pogadać - spojrzałam na niego
- I co jedziesz? - Przytulił mnie
- Pojadę. Zobaczę, może ze mną pogada
- A jak ci coś zrobi? Wiesz że ludzie są nieobliczalni, a zwłaszcza jak nie mają narkotyków
- Spokojnie jest tam tata co prawda nie chce z nim rozmawiać ale chcę jakoś pomóc Damianowi
- Rozumiem
Weszliśmy razem do szkoły, widziałam jak dwie dziewczyny zabijały mnie wzrokiem. No tak! Przecież chodzę z kapitanem drużyny piłkarskiej oraz z chłopakiem na którego widok dziewczynom uginają się kolana. Konrad nie raz opowiadał jak chciały się z nim umówić, szkoda tylko że żadna z nich nie wiedziała że on nie lubił plastików. Ale cóż nic z tym nie zrobię. Szybko się przebrałam i poszłam do klasy. Lekcje minęły mi dość szybko, zresztą miałam takie luźne lekcje. Pani od pedagogiki powiedziała nam że jutro jedziemy do domu dziecka żeby trochę umilić czas dzieciom, a przy okazji chce nas sprawdzić jak radzimy sobie z dziećmi i czy nadajemy się do tego zawodu. Po lekcjach miałam trening z siatkówki. W ciągu trzech godzin nauczyłam się grać, wcześniej umiałam ale tak mniej. Zaraz po treningu pognałam na boisko gdzie miał być rozegrany mecz
- Myślałam że nie przyjdziesz - odparła Karolina
- Przepraszam miałam trening - usiadłam obok niej.
Dzielnie dopingowałyśmy chłopaków.
Spełniło się marzenie chłopaków, pokonali liderów ubiegłego roku i zdobyli pierwsze miejsce w województwie. Cieszyłyśmy się ich zwycięstwem ale to co działo się na boisku nie da się opisać. Chłopaki byli tak zadowoleni, skakali po sobie, przytulali się. Pobiegłam do Konrada i mu pogratulowałam. Przytulił mnie i zaczął się obracać ze mną. Szczęśliwi wróciliśmy do domu. Zjedliśmy obiad i poszliśmy do mnie.
- Wiesz że moim marzeniem jest grać w składzie reprezentacji - odparł kiedy leżeliśmy na łóżku
- Domyślam się, wszystko przed Tobą, jeśli będziesz wytrwały to osiągniesz to o czym marzysz
- Mój psycholog - pocałował mnie w czoło
- Jeszcze nie psycholog - zastrzegłam - jutro jedziemy do domu dziecka. Nie mogę się doczekać
- Czyli nie będzie cię jutro w szkole? - Zrobił smutną minkę
- No niestety ale idę z tobą - pocałowałam go
- To świetnie - uśmiechnął się
Wieczorem musiał się zbierać do domu, zeszłam na dół do kuchni gdzie była mama
- Dzwoniła dziś do mnie babcia - oznajmiłam
- Co chciała?
- Żebym spróbowała pogadać z Damianem
- To i tak nic nie da, jemu trzeba odwyk, a nie wieś - odparła mama - gdzie ja popełniłam błąd w wychowaniu - usiadła ze łzami w oczach
- Mamo to nie twoja wina że on taki jest, towarzystwo go zmieniło, przecież kiedyś był inny - przytuliłam ja - Pojadę z nim pogadać może coś to da
- Obyś miała rację - uśmiechnęła się do mnie
- A mamuś jutro jadę z klasą do domy dziecka - oznajmiłam i poszłam do siebie.
Szybko się umyłam i poszłam spać
Następnego dnia równo z budzikiem podniosłam się z łóżka, bardzo się cieszyłam że pojadę do domu dziecka, kolejny raz zobaczę te cudowne dzieciaki które umieją cieszyć się z małych rzeczy. Zasługują na szczęście którego niestety w swoim życiu nie zaznały ale na szczęście wszystko jeszcze przed nimi. Słyszałam że coraz więcej par zgłasza się o adopcję to miło że ludzie chcą pomóc. Ubrałam niebieskie rurki, koszulkę oraz żakiet jasno niebieski. Szybko zjadłam śniadanie, umyłam zęby, założyłam trampki i wyszłam. Pod mój dom akurat dotarł Konrad. Przywitałam się z nim i ruszyliśmy w drogę
- Jak tam mój piłkarzu - zaśmiałam się, fajnie się denerwował jak tak mówiłam
- Jeszcze nie jestem piłkarzem - zmarszczył nos
- Nie marszcz się bo ci to zostanie - pokazałam mu język - w końcu grasz więc piłkarzem jesteś tak ?
- Nie. Zostanę nim jeśli będę grał na wielkich stadionach - rozmarzył się
- Dobra, dobra. Dla mnie jesteś piłkarzem i tyle. - sprostowałam
- Niech będzie moja siatkareczko - pocałował mnie w głowę
Dyskutowaliśmy o różnych sprawach kiedy spotkaliśmy przyjaciela Konrada który również gra w drużynie Konrada
- Jak tam po pierwszym miejscu? Dumny ? - zaśmiałam się
- A nie widać? Normalnie przez cały rok będę się cieszył - zaczęliśmy się śmiać
- No, no to ciężko ćwiczyć i kto wie może jeszcze przez kolejny rok się będziesz cieszył - uśmiechnęłam się
- Ej kurde jak tak patrze na was to mi smutno - spojrzeliśmy na niego jak na idiotę
- Stary co ci się stało? Dopiero było ja nie chce się z nikim wiązać - Konrad naśladował go
- Dorastam okej? - uśmiechnął się
- Tyle dziewczyn w szkole, a ty narzekasz
- To co może mam się łapać za Karinę lub jej koleżaneczki? Proszę cię - spojrzał na mnie Karol
- Nie chodziło mi o Karinę, ani te puste blond lale tylko na przykład inne. Oliwia jest sama, jej siostra mało ich?
- Ej dobra koniec. Pogadamy później, a znając ciebie to zmienisz zdanie po pierwszej imprezie - zaśmiał się Konrad
- Zdziwisz się - wskazał na niego palcem i się uśmiechnął
Chłopacy poszli do szkoły, a ja czekałam przed budynkiem z Oliwią i Karoliną.
- A gdzie Dominika? - spojrzałam na Oliwię
- Gada z jakimś chłopakiem - uśmiechnęła się
- Nasza Dominiczka się zakochała? - spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać
- Dobrze spokój! - znikąd pojawiła się nauczycielka - Wszyscy jesteśmy? Jak nie to zbierać się bo za 10 minut wyruszamy. Przypominam że dziś uważnie będziemy się wam przyglądać, musimy wiedzieć czy nadajecie cię do zawodu czy nie. Dzielimy się na grupy 4-osobowe, dwie grupy które najbardziej będą się nadawać do tego dostają po ocenię celującej oraz podwyższona ocena na koniec roku, pasuje wszystkim? - spojrzała na nas
- Tak! - odkrzyknęliśmy chórem
Poszliśmy po naszą zakochaną i byłyśmy gotowe. Do domu dziecka nie mieliśmy daleko około 3 km więc stwierdziliśmy że można się przejść. Nauczyciele przyznali nam rację i zwartą grupą ruszyliśmy prosto. Idąc dużo się śmiałyśmy, ciągle podpytywałyśmy coś Dominikę. W oko wpadł jej niebieskooki blondyn z kółka piłki ręcznej.
- Czy każda musi zakochać się w piłkarzu? - uniosła ręce do góry Oliwia
- Nie każda - zastrzegłam - Karolina jest z Alanem który ze sportem nie jest związany
- Ale co nie co gra - wtrąciła się Karo
- Ta jak go godzinę namówisz to gra - zaśmiałam się
- A ja to zostanę starą panną albo zakonnicą - odparła Oliwa
- Co ty Oliwka, nie pozwolę ci na to, wykradnę cię z tego zakonu - wtrącił się Kordian, kolega z klasy
- A ty nie podsłuchuj - odwróciła się do niego
- Oli na Ciebie też czeka wielka miłość tylko się rozejrzyj
- Oj moja siostra oszalała, no cóż codzienność - zaśmiała się Dominika
Wchodząc do budynku chciałam jak najszybciej się spotkać z dzieciakami. Trafiliśmy akurat na czas gdzie jedli śniadanie, oczywiście przedszkolaki lub młodsi bo starsi byli w szkole. Gdy nas zobaczyli od razu do nas przybiegli i się wtulili. Przybiegła do mnie dziewczynka mniej więcej w wieku 3 lat i się przytuliła. Kucnęłam do niej, pamiętałam ją. Kiedyś jak przywiozłam zabawki to się z nią bawiłam
- Nadia - uśmiechnęła się - czekałam na ciebie
- Pamiętasz mnie jeszcze skarbie? - pokiwała główką
- Śpię z Twoim misiem, jest milutki - zaśmiała się
Poczekaliśmy aż dzieciaki zjedzą śniadanie i rozdzieliliśmy się na grupy. My czyli ja, Dominika, Oliwia i Karolina byliśmy jedną grupą i dostaliśmy pod opiekę 6 dzieciaków. Dwie dziewczynki i 4 chłopców w różnym wieku. Najmłodsza była Ada która miała roczek. Strasznie słodka istotka. Wymyślałyśmy z dziewczynami różne gry dla dzieciaków. Co chwila na ich ustach gościł uśmiech. Specjalnie mieliśmy wyznaczone rożne pokoje żeby nie widać co robią inne grupy, aby nie małpować z nich. Każdy w ten sposób miał swoje szanse. Ada chyba bardzo polubiła Oliwię bo nie chciała się z nikim innym bawić. Ja natomiast byłam oblegana przez Natana i Oskara co chwilę któryś na mnie wskakiwał lub mnie przytulał. Po południu stwierdziliśmy że wyjdziemy z nimi na dwór. Biegałam z chłopakami po boisku grając w piłkę, Karolina i Dominika robiły z Martynką wianuszki z kwiatków, a Oliwia usypiała Adę. Niedługo potem przyszedł Kordian, Maciek, Dominik i Karol ze swoją grupą i się do nas dołączyli. Więc teraz oprócz młodszych dołączył się do mnie Karol i Dominik. To nic że byłam jedyną dziewczyną na boisku. Dziewczyny zrobiły dla nas wianuszki.
- Nadia - w moim kierunku biegła Martyna
- Co się stało kochanie ? - podeszłam do niej
- Mam dla Ciebie wianuszek - uśmiechnęła się, kucnęłam żeby mi go założyła
- Dziękuję, jest piękny - pocałowałam ją w czoło
Po godzinie biegania wróciliśmy do budynku. O godzinie 15 musieliśmy się zbierać z powrotem do szkoły. Pożegnaliśmy się z dzieciakami, chociaż nie chcieli nas puścić. Obiecaliśmy że ich jeszcze odwiedzimy i ruszyliśmy.
- Dobrze, musimy ogłosić wyniki! - odparła sorka będąc już pod szkołą, każdy wyczekiwał nagrody lecz niestety tylko dwie osoby na nią zasłużyły - ciężko było wybrać zwycięzców ponieważ prawie każda grupa spisała się idealnie ale po burzliwych narad wiemy kto zdobył nagrodę. Trochę się zdziwiliśmy ale jedną grupą która wygrała są chłopaki czyli Karol, Dominik, Maciek i Kordian, a drugą grupą która wygrała to dziewczyny Dominika, Karolina, Oliwia i Nadia. Brawa dla nich, bardzo przyłożyli się do tego aby dzieci ciągle się uśmiechały
- Wiedziałam że wygramy - odparła Dominika
- Ta skromność - zaśmiałam się
Wraz z dziewczynami, zadowolone wróciłyśmy do domu. Karolina poszła do mnie bo umówiła się z Alanem. Tak dobrze rozpoczętego weekendu nie można było sobie inaczej zamarzyć.
Wieczorem przyszedł Konrad i świętowaliśmy naszą wygraną. Siedzieliśmy, miło rozmawialiśmy kiedy zadzwonił mój telefon. Bez sprawdzania kto dzwoni, odebrałam
- Słucham?
- Nadia, to ja Damian chciałem ci coś bardzo ważnego powiedzieć - przerwał na chwilę
- Co się stało? - zmartwiłam się
- No bo ... 


----------------
Buuum! Jest kolejny rozdział :) 
Mam nadzieję że się podoba :)
Komentujcie bo to motywuje i wgl :)