czwartek, 2 kwietnia 2015
Rozdział XXXVI 'Czasami brak mi powietrza i wtedy wiem, że na chwilę o mnie zapomniałaś.'
Ta noc była dla mnie ciężka. Z początku nie mogłam zasnąć męczyło mnie to co powiedziała Magda. Przez 4 miesiące zmieniło się wszystko, mój kochany brat zmienił się w kogoś kogo nie poznaje. To nie jest mój brat, narkotyki wyżarły mu mózg do końca. A gdy już udało mi się zasnąć ktoś musiał mnie perfidnie obudzić nie kto inny niż Damian, a raczej jego głośne krzyki tuż przy moim łóżku
- Kto ci pozwolił grzebać w moich rzeczach!? Pytam się!
- Zamknij się. Jest noc, ludzie chcą spać, a nie słuchać twoich krzyków. Wyjdź mi z pokoju
- Nie zmieniaj tematu idiotko! Pytam się gdzie są rzeczy Magdy!?
- U niej! Chciała to jej oddałam - jego wyraz twarzy był tak bardzo zły że zaczęłam się bać
- Kto ci pozwolił wchodzić do mojego pokoju? To były moje rzeczy tak samo jak ona jest moja!
- Gdybyś nie zachowywał się jak skończony idiota, zauważył jaki skarb masz koło siebie i nie bił jej to wszystko byłoby w porządku. Nie widzisz co się z Tobą dzieje. Jesteś narkomanem! Idź się leczyć. I po pierwsze nikt nie jest twoją własnością - stanęłam obok niego w razie czego
- Nie będziesz mi rozkazywać co mam robić.
- Masz rację lepiej zrobią to kryminaliści! Chcesz być jak oni? Więzienie to dla Ciebie cel w życiu? - zaraz po wypowiedzeniu tych słów poczułam jego rękę na policzku, a za chwilę ból. Upadlam na ziemie
- Nie masz prawa tak o nich mówić!
- A ty nie masz prawa jej bić! - w pokoju zjawił się Alan, zaraz za nim tata i mama.
Alan kolejny raz uderzył Damiana w twarz, zrobiło się bardzo ostro między nimi. Damian oddał Alanowi, nawet tata nie był w stanie ich rozdzielić. Mimo bólu jaki czułam podniosłam się i odciągnęłam Alana od Damiana. Tata wyprowadził wściekłego Damiana z pokoju i dość wyraźnie powiedział mu co czeka go po jeszcze jednej takiej akcji. Obudził wszystkich. Dla niego już nie ma czegoś takiego jak dzień i noc. Kiedy chce robi awantury bez względu czy ktoś rano wstaje czy nie bo on tak chce i musi tak być. Alan przytulił mnie bardzo mocno, przez spływające łzy zauważyłam w progu pokoju Amelkę. Stała zapłakana z miśkiem w ręce.
- Księżniczko nie płacz. Przepraszam za te krzyki. - wzięłam ją na ręce
- Alanowi klew leci, Damian jest nie dobry - spojrzałam na Alana faktycznie z wargi leciała mu krew.
- Amelka połóż się pod kołderkę, a ja pójdę po apteczkę
- Nadia nie trzeba, zaraz przestanie - odezwał się Alan
- Zajmij się Amelka - zlekceważyłam jego słowa i zeszłam na dół.
Rodzice dawali wykład Damianowi który i tak nic nie da bo jemu jednym uchem wleci, a drugim wyleci. Zabrałam potrzebne rzeczy i poszłam na górę. Stanęłam przed Alanem i przemywałam mu ranę
- A co...ał z Tobą? Boli? - wskazał na policzek
- Nie, czuje lekkie pieczenie ale będzie siniak jak nic - nakleiłam mu plaster
- Boję się zostawić cię samą tu teraz zawsze może przyjść - spojrzał na mnie - mogę spać z Tobą?
- Jasne - zaśmiałam się
Przeniósł Amelkę do jej pokoju i wrócił do mnie. Jakby ktoś nas nie znal powiedziałby że jesteśmy parą ale Alan tak jakby zastępował mi Konrada. Nie odbierzcie tego źle. Kocham Konrada ale są chwile kiedy potrzebuję jego ramion, a akurat wtedy nie możemy się spotkać to wiem że zawsze Alan mnie przyjmie, przytuli i poświęci swój czas na rozmowę ze mną. Dziś też mogłam przytulić się do niego i dla nas wcale nie było to dziwne. Jesteśmy w końcu rodzeństwem. Wtuliłam się w niego i niemalże natychmiast zasnęłam. Rano ciężko było mi wstać. Mama pozwoliła nam zrobić sobie dzień wolnego od szkoły. Bo jak stwierdziła lepiej w naszym stanie nie pokazywać się w szkole. Nie dość że niewyspani to jeszcze Alan ma rozcięta wargę, a ja siny policzek. Niczym scena z patologicznej rodziny z tym że u nas tylko Damian jest tym złym. Cały dzień spędziliśmy na leniuchowaniu. Około godziny 13 zadzwonił mi telefon. Numer był mi nie znany ale po odebraniu wołałabym żeby to był sen.
- Kto to dzwonił? Co się stało? Nadia!
- Dzwonili z komisariatu. Damiana zatrzymali.
- Za co?
- Podobno jakaś zamieszka na mieście i znaleźli u niego trawkę.
Szybko wykręciłam telefon do mamy aby ją powiadomić, kazała mi jechać tam i czegoś się dowiedzieć. Ubraliśmy się szybko i pojechaliśmy. Na miejscu mało co chcieli nam powiedzieć więc czekaliśmy na przyjazd rodziców. Siedzieliśmy na korytarzu kiedy z pokoju wyszedł Damian z kajdankami na ręce.
- A wy tu czego szukacie? Nie macie swoich zajęć? - jak zawsze naskoczył na nas
- Masz rację po co mam marnować czas na takiego frajera - wstałam i bez słowa wyszłam. Udałam się prosto do kawiarni. Zamówiłam ciastko i kawę, zajęłam miejsce pod ściana i szamałam zamówienie. W drzwiach pojawił się Alan, podszedł do mnie i spojrzał
- Czemu wyszłaś?
- Nie chciał naszej pomocy to nie będę się narzucać, proste? Proste! Mam go w nosie. Chce skończyć w więzieniu to jego problem.
- Wiem że jesteś zdenerwowana ale kto mu ma pomóc jak nie rodzina?
- Najpierw sam musi chcieć wiesz? A jego koledzy nie mogą mu pomóc.
- Nadia proszę cię nie zachowuj się tak. Mimo wszystko to twój brat.
- Dobra, przepraszam masz rację ale jak mam mu pomóc? Pójść za niego siedzieć!?
- Nie denerwuj się tak, chodź wyjdziemy na zewnątrz.
- Lepiej wracajmy do domu.
Ruszyliśmy w kierunku domu. Gdy tylko przekroczyłam próg domu od razu zaległam na kanapie. Jedząc chipsy i przeskakując z kanału na kanał. Zamknęłam się totalnie. Z nikim nie rozmawiałam, nikogo o nic nie pytałam, leżałem i oglądałam, tego mi trzeba było. Spać poszłam dość późno, a wstałam za wcześnie. Powlokłam swoje zwłoki do kuchni i zaparzyłam kawę. Zrobiłam sobie kanapkę i męczyłam się żeby ją zjeść.
- Co ty się tak nad nią modlisz? Są rodzice?
- Alan nie wiem, trudne pytania zadajesz z rana.
Siadł na przeciwko mnie i się na mnie patrzył
- Co aż tak źle wyglądam?
- Czemu? Wcale nie
- To czemu mi się tak przyglądasz?
- Czekam aż oprzytomniejesz bo mam sprawę
- Mów co chcesz i idę w kimono
- Najdłuższa rzeka w Polsce?
- Co?
- Wisła. Największy ssak ?
- Alan ogłupiałeś?
- Sprawdzam czy kawa zaczęła już działać
- Wieloryb
- Dokładnie to płetwal błękitny Ale dobra jest sprawa
- Tyle wiem ale jaka?
- Muszę kupić prezent Karolinie i nie wiem jaki. Masz pomysł?
- Alan chłopie jest 9 rano a ty mi każesz coś wymyślać. Wróć za parę godzin to pogadamy
- Ale ja chce teraz!
- Dwie godziny, plis
- Jedna! - zastrzegł
- Półtorej?
- No dobra. Ale masz mi pomóc!
- Obiecuje! - przyłożyłam dłoń do serca i podreptałam do siebie.
W połowie drogi jednak zawróciłam
- Tak w ogóle od kiedy ty taki dobry z geografii i biologi jesteś?
- Od zawsze? - spojrzał na mnie - Tylko nikt tego nie zauważył
Wzruszyłam ramionami i poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Nie długo mogłam się nacieszyć spokojem.
- Mam pomysł co jej kupić! - do pokoju wbiegł Alan
- Zabije cię. Nie minęło nawet 15 minut
- Oj nie marudź, patrz - na ekranie laptopa miał zdjęcie wielkiego miska
- Ładny, Dobranoc - odwróciłam się na drugi bok
- Niee idziesz ze mną do sklepu, teraz! Wstawaj - ściągnął ze mnie kołdrę
- Z głupim się dziś widziałeś? Dobra już wstaje.
Szybko przebrałam się w rurki i koszulkę, zabrałam torebkę i wyszłam. Do galerii pojechaliśmy autobusem. Chodziliśmy od sklepu do sklepu z pustymi dłońmi, bo oczywiście każdy misiek był za mały.
- Alan wkurzasz mnie. Co ci się w tych miskach nie podoba?
- Każdy jest mniejszy ode mnie
- Trudno ci będzie znaleźć 2 metrowego miska
- O patrz! Tamten jest fajny - podbiegł do miska i go postawił obok siebie
- Ehh niewielka różnica
- Dobra bierz go - byłam znudzona chodzeniem za nim
- Ale myślisz że będzie dobry?
- Tak!
Przeszliśmy do kasy. Zapłacił i jechaliśmy prosto do domu. Byłam tak zmęczona że nie miałam ochoty nigdzie zajeżdżać. A w domu, głośniej niż go opuszczaliśmy. Nie byłam pewna czy chce wchodzić do domu
- Co tu się znowu dzieje? - zapytałam mamy
- Damian się wyprowadza
- Właśnie że nigdzie nie jadę - siedział oburzony na kanapie
- Niby gdzie?
- Jedzie z ojcem do dziadków na wieś. Może tam się czegoś nauczy.
- Z ojcem?
- Tak. Niech w końcu i on go wychowa
W głębi siebie cieszyłam się. Będę chociaż mogła spokojnie chodzić spać bez strachu że nagle wpadnie zdenerwowany Damian i znowu mnie uderzy. Wieczorem przyjechał ojciec, co prawda z wielkim "ale" Damian wsiadał do samochodu, wyjścia nie miał. Sam na to zapracował. Obejrzałam z Alanem film i poszłam spać, jutro do szkoły.
---------
Takie buum! Jest nowy rozdział :)
Jak się podoba?
Z okazji świąt chcę wam złożyć życzenia. Życzę miłej, ciepłej atmosfery, mimo brzydkiej pogody za oknem ( bynajmniej u mnie) dużo uśmiechu na buzi. Świąt spędzonych z rodziną oraz baaardzo mokrego lanego poniedziałku.
Liczę również na komentarze :)
Miłego wieczoru :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)