środa, 21 stycznia 2015

Rozdział XXXII "Krzycz, gdy Cię wkurza i tęsknij za nim gdy Go przy Tobie nie ma."

  "Kiedy ktoś nie docenia Twojej obecności,
 pozwól mu poczuć, jak to jest bez Ciebie."

Rano oczywiście nie miałam spokoju.  Już nawet mama się uparła że mam iść do lekarza.  Grzecznie się ubrałam, umalowałam i zrobiłam warkocza.  Zeszłam na dół i wraz z mamą pojechałam do lekarza. Cudem udało mi się przekonać Konrada żeby poszedł do szkoły. Czekając w korytarzu miałam dość. Jak na taka porę roku było gorąco albo tylko mi się wydawało, chciałam to całe badanie mieć już za sobą, usłyszeć diagnozę i wyjść. Przychodnie i szpitale przyprawiają mnie o mdłości. W końcu nastala na mnie kolej. Weszłam do gabinetu i powiedziałam co dokładnie mi dolega.  Doktorka kazała mi zdjąć bluzkę i położyć się na łóżko.  Wykonałam jej polecenie, podeszła i zbadała mi brzuch. Przy badaniu miałam ochotę ją uderzyć, mów człowieku że cię boli a oni dalej dusza ci brzuch, oni są bez serca i o to kolejna rzecz do wykonania nigdy nie chodź do lekarza. 
- Więc tak muszę panią zostawić w szpitalu
- tutaj?  - spojrzałam na nią - życie mi jeszcze miłe i nie zostanę w szpitalu - odparłam
- Nadia uspokój się - poprosiła moja mama - Czego pani chce ją zostawić? Coś poważnego?  - zwróciła się do doktorki
- Jak na moje oko to zapalenie wyrostka robaczkowego, a okres spóźnia się z powodu stresu.  - spojrzała w papierki i coś pisała
- na oko to chłop w szpitalu zmarł - wyszeptałam
- ale ty nie umrzesz - zaśmiała się
- a jak będzie wyglądać leczenie córki?  - spytała mama
Czy ona nie zrozumiała że tu nie zostanę?  Trzeba im przeliterować?  Zwariuje!
- O tym zadecyduje lekarz. Ja mogę się mylić i to może być mylne stwierdzenie a objawy podobne. Ale jeśli będzie to wyrostek to prawdopodobnie operacja - odparła
- No chyba nie,  nie dam się pokroić, będę miała blizny - protestowałam
- Nadia nic mi nie wiadomo o modelingu więc ciało nie musisz być idealne.  Dobrze, dziękujemy
- proszę tu jest skierowanie, proszę dać to w recepcji i pokażą wam odpowiednia salę. - podała jakiś papierek i wyszliśmy
- Jeśli myślisz że ja tu zostanę to się mylisz - odparłam na korytarzu
- zachowujesz się jak Amelka albo i gorzej. Dziewczyna prawię 18 lat i boi się operacji
- Nie kochasz mnie już?  Wiesz że po operacji można się nie wybudzić?  - spojrzałam na nią
- Normalna jesteś?  - spojrzała na mnie - Akurat diabli złego nie biorą i się obudzisz - ruszyła do recepcji
- wiem - zaczęłam się śmiać i dałam jej buziaka w policzek
Moja mama popukała się tylko w głowę i spojrzała na mnie jak prawie dławiłam się śmiechem. Czaicie?  Ona uwierzyła że ja się boję,  a ja tylko żartowałam
- Weź idź 10 metrów za mną - odparła
- Patrzcie ludzie, wypiera się mnie - powiedziałam głośniej, a ta zakryła mi usta
- Chodź i nie rób wstydu - zaczęła się śmiać
- I kto tu jest nie normalny - wzniosłam ręce do góry i wyszłam z budynku
Pojechałyśmy prosto do domu, spakowałam swoją torbę i wróciłyśmy do szpitala. W recepcji podałam tą karteczkę od lekarza i poszłam za pielęgniarka na salę.  Ze mną na sali było dwóch chłopaków i dziewczyna.  Dostałam łóżko obok dziewczyny gdzieś tak z mojego wieku.  Chłopaki jeden 15 lat, drugi 19 całkiem mili i zabawni jak się później okazało
- Chłopcy teraz macie dwie dziewczyny do opieki, dacie rade?  - zaśmiała się pielęgniarka
- Jasna sprawa, nie będą chcieli wracać do domu - zaśmiał się młodszy
- Ty nie bądź taki hop bo żadna nie poleci na Ciebie - zaśmiał się starszy
- Będzie ciekawie - pomyślałam
- A na Ciebie polecą?  Haha To było dobre - zaczął śmiać się młodszy
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Torbę wsadziłam pod łóżko i upadlam na nim.  Rozejrzałam się po sali,  dobrze że ściany były pomarańczowe , a nie białe. 
- Mamuś nie żeby coś ale jest 13.10 i Amelka skończyła szkołę 10 minut temu - spojrzałam na nią
- Cholera! Nie mogłaś wcześniej? - spojrzała na mnie
- Nie klnij i nie zwalaj na mnie - wytknęłam jej język
- Dobra ja idę,  jak coś to dzwoń i zapewne zaraz Alan lub Konrad wpadną do Ciebie - odparła ubierając się
- Wiesz lepiej żeby nie wpadali bo wózki drogie - zaczęłam się śmiać
- Czego ja nie mam pod ręką poduszki?  - spojrzała w górę szukając odpowiedzi
- Wiesz że chorych się nie kopie ani bije? Ha! Teraz nic mi nie zrobisz - kiwałam głową i się śmiałaś
- Współczuje im że muszą z Tobą na sali leżeć - odgryzła się
- Ty wytrzymałaś 18 lat to oni wytrzymają parę dni - zaśmiałam się
- Skąd wiesz że nie zwariowałam już?  - spojrzała wychodząc
- Fakt w końcu głupota to u nas rodzinne mamy to po kimś - wyszczerzyłam się
- Nie przeginaj,  uciekam pa - dała mi buziaka w policzek i wyszła
- ucałuj Mele - krzyknęłam zanim wyszła
- Jak się nazywasz?  - spytał od razu młodszy z chłopaków
- Nadia, a wy?  - uśmiechnęłam się
- Mateusz - uśmiechnął się młodszy
- Adrian - również przywitał się starszy
- Ja Magda - odparła dziewczyna obok mnie
- Co ci dolega? - spytał Mati
- Wszystko chciałbyś od razu wiedzieć?  - spojrzał na niego Adrian
- Nie no spoko, jakaś tam operacje chyba będę mieć - machnęłam ręką - a wy?
- Ja miałam skręcaną nogę, Mati złamana, a Adrian problemy z żołądkiem- wyjaśniła Magda
Rozmawialiśmy na rożne tematy, głównie to się poznawaliśmy kiedy zadzwonił mój telefon
- Hej miśku, nie zostałam w szpitalu, sam?,  no dobra sala 5, za ile?  , okej to do zobaczenia - rozłączyłam się
- Chłopak? - spojrzała na mnie Magda
- Tak, nie wytrzyma jak nie przyjdzie - zaśmiałam się
- To się ciesz mój wcale nie przychodzi,  a tak zapewniał że kocha i nie zostawi
- Tacy są faceci, może jeszcze przyjdzie, musisz być dobrej myśli - pocieszałam ja
- Udamy że tego pierwszego nie było - odparł Adrian
Położyłam się wygodnie na łóżku i czekałam aż chłopaki przyjdą. Trochę im się zeszło no ale jak zobaczyłam dwóch idiotów w drzwiach z wielkim miśkiem w ręce i kwiatkami no to się nie gniewałam
- Masz moja najukochańsza siostro kwiatuszki, trochę takie ochlapłe ale no wiesz żeby nie było Ci smutno tutaj w tym więzieniu - zaczął śmiać się Alan
- No otóż to, święta prawda, a to misio żeby Ci było wygodnie - wyszczerzył się Konrad
- Nie patrzcie na nich, to choroba psychiczna niestety nie uleczalna - skierowałam te słowa to chłopaków i Magdy - a wy się nie wygłupiajcie bo ja na porodówce nie przyjechałam tylko na operację - poinformowałam chłopaków gdyby któryś miał nagły zanik pamięci
- A operacja to nie jak poród ? - spojrzał na Konrada Alan
- Trzymajcie mnie, czy ty serio jesteś moim bratem? Nie, nie wiem czy to samo ale ludzie twierdzą że porób o wiele gorszy dlatego nie będę mieć dzieci - uśmiechnęłam się szeroko
- Jak to nie będzie małych Konradków ? - spojrzał smutno Alan
- Kurwa coś ci się stało w tej szkole? Na głowę upadłeś, ze schodów spadłeś czy cokolwiek? Może przemoczyłeś silniczek w głowie i zwarcie było? -spojrzałam jak na idiotę - Ty dawno już powinieneś siedzieć w psychiatryku!
- Ale ej nie będzie małych Konradków ? - spojrzał tym razem na mnie Konrad
- Dajcie mi cierpliwość bo jak dacie mi siłę to ich zakopię ! - odetchnęłam
- Spokojnie oddychaj - usiadł obok mnie Alan
- Powtórzę trzeci raz Nie przyjechałam tu rodzić tylko na operację! Dotarło? - spojrzałam na obydwóch, a Ci zaczęli się śmiać
- Ej powiedzcie mi - spojrzałam na Mateusza i Adriana - to oni są nienormalni czy mi z głową coś nie ten tego?
Mateusz ręką wskazał na chłopaków więc odetchnęłam z ulgą i czekałam aż się uspokoją.
- Już? Minął atak głupawki? - spytałam po 5 minutach
- Chyba tak
- Konrad kochanie co on Ci zrobił? Brałeś coś? Pokaż oczy - ujęłam jego twarz w dłonie i dałam mu buziaka
- Ee ale oczy mam tu - wskazał na oczy - a nie na ustach?
- Cicho siedź to takie sprawdzenie
Chłopaki siedzieli jeszcze dość długo i nie ukrywam że rozśmieszyli Magdę która była dość smutna ponieważ jej ukochanego nie było. Cieszę się że mój brat jest na tyle głupi że umiał rozbawić nieznajomą. Nie żebym się cieszyła z jego głupoty ale czasem jest przydatna. Około 18 wygoniłam ich do domu i to tak serio. Alan jeszcze pochwalił się że jego praca którą wspólnie wykonywaliśmy przeszła na konkurs i zajął 2 miejsce. Obiecał że nagrodę podzieli na nas 3. Nie wiem jak on to zrobi ale Alan to Alan z niczego wybuduje coś. O 18.30 mieliśmy kolację, później poszłam się obmyć i jak już wszyscy wrócili na salę to trochę porozmawialiśmy i poznaliśmy się lepiej niż tylko imiona i co komu jest.


--------------
Rozdział trochę długi i pisany na szybko więc jak się nie będzie podobał to nie obrażajcie się na mnie bo mam trochę problemów i nie bardzo mam czas pisać. Wiecie serduszko mocno kocha i się stara ee :D
Myślałam nawet nad zawieszeniem bloga ale Zuza to chyba by mnie przez neta udusiła :P
Więc tak rozdział jest, a kolejny pojawi się w przyszłym tygodniu może bliżej weekendu, na pewno nie w tym tygodniu bo w Sobotę mam 18 brata i nie będę miała jak dodać, a w Niedzielę nie wiem czy mi się będzie chciało.:D
Trochę się rozpisałam :P
Miłego czytania <3

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział XXXI " Coś we mnie więdnie kiedy Ciebie nie ma. I czuje jakby zatrzymała się ziemia "


 "Każdy z nas ma dwie rzeczy do wyboru: 
jesteśmy albo pełni miłości... albo pełni lęku."



Obudził mnie o 4 rano straszny ból brzucha. Z oczu leciały mi łzy, a ja nie miałam siły wstać z łóżka. Trochę się przestraszyłam. Ostatkiem siły wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Alana. Co prawda odebrał po którymś sygnale z wielkim oburzeniem ale jak wymamrotałam żeby przyszedł do mnie od razu go przywiało. Wszedł do pokoju, zaświecił światło i podbiegł do mnie.
- Nadia co ci jest? - stał przestraszony
- Brzuch mnie boli - wydukałam
- Czekaj, idę po mamę
- Nie - odparłam - przynieś mi jakieś leki i mi przejdzie
- Dobra, zaraz wrócę - zbiegł na dół po leki
Po 5 minutach wrócił i przyniósł dwa opakowania leków, wzięłam pierwszy lepszy. Po 10 minutach ból się osłabił. Alan stwierdził że będzie ze mną spał na wypadek gdyby znów mnie złapały bóle. Położył  i przytulił się do mnie, tak słodko że mi się śmiać chciało zważając na to że dopiero leciały mi łzy z bólu. Niedługo potem usnęłam. Obudziłam się o 8.10 tak jak miałam ustawiony budzik. Otworzyłam oczy, spojrzałam w bok Alan jeszcze spał. Podniosłam się i gdy przekonałam się że nic mi nie jest, a brzuch mnie nie boli, obudziłam Alana
- Ej wstawaj - walnęłam go poduszką
- No chwila - odwrócił się do mnie plecami i poszedł dalej spać
- A rób co chcesz - machnęłam ręką i wstałam z łóżka
Gdy się podniosłam lekko zakręciło mi się w głowię. Jakoś podeszłam do szafy i się ubrałam. Zeszłam na dół i gdy schodziłam z ostatniego schodka, zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam.
 * Alan *
Leżałem na łóżku ponieważ dziś miałem na 10 więc nie było potrzeby zrywać się tak wcześnie. Gdy próbowałem zasnąć usłyszałem jakiś huk.
- Nadia!
momentalnie podniosłem się z łóżka i wybiegłem na korytarz. Na dole leżała na podłodze Nadia. Zbiegłem na dół
- Nadia słyszysz mnie? - potrząsnąłem nią
- Tak - spojrzała na mnie
- Co ci strzeliło do głowy żeby wstawać co? - spojrzałem na nią
- Może to że muszę iść do szkoły!? - chciałam wstać
- Nie, siedzisz tu - rozkazałem jej - a ja idę po plaster i wodę utlenioną bo masz rozcięty łuk brwiowy.
* Nadia*
Gdy się ocknęłam koło mnie był Alan. Chciałam wstać ale mi zabronił. Dotknęłam głowy i poczułam krew na ręce.
- Pięknie! - pomyślałam
Miałam dziś w szkole ważny test który miał zadecydować o tym czy nadaję się na to by być pedagogiem czy nie. Był on sprawdzający nasze wytrzymanie, poświęcenie i to wszystko. Musiałam go napisać.
- Weź głowę w bok - ukucnął przy mnie - będzie trochę szczypać
Polał mi wodą utlenioną po ranie i w tym momencie miałam ochotę go zabić. Szczypało niemiłosiernie. Zacisnęłam pięści i przeczekałam aż minie. Następnie przykleił mi plaster.
- Alan ja muszę iść dziś do szkoły - poszłam za nim do kuchni
- Nie ma mowy, rano bolał cię brzuch że zwijałaś się z bólu, teraz zemdlałaś ! - spojrzał na mnie
- Mam ważny test w szkole - dalej ciągnęłam
- Ale nie skupisz się będąc w takim stanie, lepiej napisać go w innym terminie niż go oblać - złapał mnie za ręce
- To chociaż muszę pójść i wytłumaczyć to profesorce - odparłam
- Dobra, ale idę z Tobą. Daj mi 5 minut - odparł
- A co z Amelką? - spojrzałam jak wbiegał na schody
- Damiana obudzę - odparł
Zrobiłam sobie herbatę i czekałam na Alana. Jak on się na coś uprze to apokalipsa. Zszedł na dół najpierw Damiana.
- Hej - przywitał się - co ci się stało?
- Hej. Miałam małe zderzenie z podłogą - uśmiechnęłam się
- A tak na prawdę? - spojrzał na mnie
- Zemdlałam jak schodziłam ze schodów - odparłam
- Nadia możemy pogadać? Nie chce się kłócić z Tobą - usiadł obok mnie
- Idziemy? - na dół zbiegł Alan
- Pogadamy później, muszę iść
Ruszyliśmy do szkoły, oczywiście nie mogłam założyć butów na obcasie bo mogłoby mi coś być. Teraz stwierdzam że mój brat jest przewrażliwiony. Po namowach zgodził się w końcu żebym została i napisała ten test tylko że jeden warunek. Mam zadzwonić gdy coś mi się będzie działo. Zgodziłam się i weszłam do budynku. Szybko się przebrałam bo zostało mi kilka minut do dzwonka. Wchodząc na hol szkoły zauważyłam Konrada. Nie widział mnie bo był tyłem ale Maciek mnie zauważył i mu powiedział
- Hej - przytulił mnie - co ci się stało?
- Hej - pocałowałam go - miałam małe spotkanie z podłogą
- Ale jak to?
- Po prostu zemdlałam, nic wielkiego - machnęłam ręką
- Nadia jak nic wielkiego?
- Bardziej się martwię o coś innego - spuściłam głowę
- O co? - spojrzałam na niego - o tym co ja myślę
- Nie wiem o czym myślisz - spojrzałam w bok
- Ej - przekręcił głowę abym spojrzała na niego - jak długo ?
- Dwa tygodnie - odparłam
- To jeszcze nic pewnego, a jak nawet to co? Nie chciałabyś?
- Konrad pewnie że bym chciała ale nie w wieku 18 lat? Jak ja to pogodzę ze studiami?
- O jejku Nadia nie będzie tak źle. Nie myśl teraz jak to będzie kiedyś tam tylko myśl o dzisiaj - odparł i pocałował mnie w czoło - robiłaś badania?
- Nie ale Alan mi nie odpuści po tym jak go dziś obudziłam w nocy bo bolał mnie brzuch
- Jesteś nieodpowiedzialna. Źle się czujesz, dziś zemdlałaś i jeszcze przychodzisz do szkoły? Po lekcjach idziemy do lekarza - odparł
- Dobra, niech wam będzie ale teraz muszę iść napisać test z pedagogiki - odparłam, pocałowałam Konrada i poszłam do klasy
Zajęłam miejsce w ławce i wzięłam się za rozwiązywanie testu. Nie mogłam się skupić choć bardzo chciałam bo był on ważny. Ale jak sobie pomyślę że mogłabym być w ciąży w wieku 18 lat to mi się słabo robi. Nie dlatego że boję się że sobie nie poradzę czy coś tylko dlatego że boję się reakcji rodziców. A szczególnie mamy. Żadna mama nie chciałaby żeby jej dziecko które ma 18 lat i całe życie przed sobą miało dziecko.
- Nadia wszystko w porządku? - przystanęła koło mnie profesor
- Tak pani profesor - odparłam z uśmiechem ( wymuszonym )
- Nie wyglądasz najlepiej, strasznie jesteś blada - odparła - dasz radę dokończyć ten test?
- Tak - odparłam i rozwiązywałam dalej test
W głębi duszy ciesze się że mogę mieć maleństwo. Chciałabym bo chociaż wiedziałabym że będzie mnie łączyć z Konradem coś więcej niż tylko miłość. Ale postanowiłam na razie nie myśleć o tym. Może być to błędne stwierdzenie, a okres może mi się spóźniać z powodu stresu. Po napisaniu testu oddałam pani profesor i wyszłam na korytarz, było tam chłodniej, a mi było trochę słabo.Usiadłam na ławce i oparłam głowę o ścianę.
- Nadia idź do pielęgniarki - z sali wyszła ponownie pani profesor
- Nie na prawdę nie trzeba, dziś po lekcjach idę do lekarza - uśmiechnęłam się
- O Monika dobrze że cię widzę, zastąpisz mnie na chwilę ? - pani profesor zaczepiła drugą panią aby zastąpiła ją bo ona gdzieś musiała wyjść
Jak się później okazało poszła zwolnić z lekcji Konrada aby ten mógł pójść ze mną do lekarza. Jednak Ci nauczyciele czasem są pomocni.Uparli się oboje że w tym właśnie momencie mam iść do lekarza i nie ma przeproś. Nie miałam wyjścia, poszłam założyć buty, płaszczyk i wyszliśmy. Konrad trzymał mnie mocno za rękę, gdy doszliśmy do przychodzi zarejestrowałam się i usiadłam obok Konrada. Oparłam głowę o jego ramię i bawiłam się naszymi palcami.
- Nudzi ci się? - uśmiechnął się
- Raczej się boję - sprostowałam
- Nadia, nie masz czego przecież. -pocałował mnie w czubek głowy
- A jak będziemy rodzicami i co wtedy? - spojrzałam na niego
- Wychowamy je? A co innego możemy zrobić? - był taki spokojny, czy każdy facet podchodzi do wszystkiego na luzie?
- A nie pomyślałeś o reakcji innych?
- A co inni mają do tego? To jest nasze życie, a plotkami się nie przejmuje już od dawna - odparł
- Chodziło mi raczej o rodziców - odwróciłam się w drugą stronę
- Tutaj to raczej ja bym miał powód do zmartwień, a nie ty. Mój tata jest gorszy
- No właśnie i może dlatego tym się przejmuje? Zrozum, twój tata nie będzie zadowolony gdyby właśnie teraz został dziadkiem, co by o mnie pomyślał?
- Nadia kochanie gwarantuje Ci że nawet przez myśl mu nie przejdzie żadne złe słowo na twój temat. Jest jaki jest ale ufa mi i wie że jeśli nawet zostałbym ojcem to dam radę się wami zaopiekować. Uwierz mi może byłby trochę zły ale nieznaczny że zabroniłby mi kontaktu czy coś. Bo nawet nie pozwoliłbym na to
- Ej dobra nie gadajmy teraz o dziecku bo nic jeszcze nie wiemy
Chwilę później do gabinetu poprosiła mnie lekarka. Weszłam trochę niepewnie bo bałam się czego mogę się dowiedzieć
- Zapraszam, usiądź - odparła z uśmiechem, usiadłam na krzesełku - słucham co ci dolega?
- Oprócz tego że dwa tygodnie spóźnia mi się okres, dziś w nocy obudziłam się ze strasznym bólem brzucha i kilka godzin po tym zemdlałam to nic
- Dobra połóż się na łóżku zrobimy USG
Zrobiłam tak jak mi kazała ale strasznie się bałam.
- Pani doktór czy to możliwe że mogłabym być w ciąży? - spojrzałam na nią
- Jest to niewykluczone ale nie podobają mi się te bóle brzucha bo nawet jakbyś była w ciąży to nie takie są objawy - odparła i włączyła urządzenie
Po badaniu przeniosłam się znów na krzesło i czekałam aż coś mi powie.
- Z tego co ja zauważyłam to nie jest ciąża - odetchnęłam - ale nie wyklucza to wizyty u lekarza. Niestety ja jako ginekolog nie pomogę ci w tym bo nie specjalizuje takich objawów. Zwróć się z tym do lekarza rodzinnego, on powinien wiedzieć co dalej robić.
- Dobrze, dziękuje - wyszłam z gabinetu
- I jak? - przede mną stanął Konrad, przytuliłam się do niego - Nadia?
- To nie ciąża - odparłam
- A co?
- Jeszcze nie wiem, mam wybrać się do lekarza rodzinnego - ubrałam płaszczyk i wyszliśmy
Poszliśmy do mnie do domu, w kuchni była mama?
- Hej mamuś co ty tu robisz? Nie powinnaś być w pracy?
- A ty w szkole? - spojrzała na mnie - cześć Konrad
- Dzień dobry - przywitał się
- Powinnam ale pani mnie wygoniła ze szkoły do lekarza bo podobno źle wyglądam
- No nie najlepiej - zaśmiała się
- Dziękuje za komplement - udałam obrażoną - my idziemy do mnie
Poszliśmy na górę, położyłam się na łóżku tego mi trzeba było, Konrad położył się obok i mnie przytulił. Leżałam w ramionach ukochanego i było tak cudownie że chciałabym aby czas się zatrzymał i już nigdy nie ruszył. Trochę mi się chyba przysnęło bo gdy się przebudziłam Konrada już nie było. Spojrzałam na krzesełko był jego plecak czyli jest gdzieś w domu, po cichu wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. Siedział w kuchni i rozmawiał z moją mamą, przystanęłam za ścianą i troszkę podsłuchałam rozmowy
- Czyli to nie to o czym myślę? - spytała mama
- No nie chyba, musi pójść do lekarza rodzinnego - odparł Konrad
- Nie ukrywam że nie byłoby mi to na rękę ale jeśli już by się tak zdarzyło że byłaby w ciąży to liczę że nie zostawisz jej?
- Nie o to pani może być spokojna. Kocham Nadię i nie zostawię jej, pani się na mnie nie obrazi ale ja bym chciał mieć z nią dziecko nawet jakby to miało być teraz. Może wtedy by uwierzyła że kocham ją naprawdę, a nie przejmowała się słowami Damiana
- Damianem się nie przejmuj jest zazdrosny że ktoś odbiera mu siostrę
- Ale ja wierzę że mnie kochasz - odparłam, opierając się o ścianę, oboje spojrzeli na mnie
- Słyszałaś wszystko? - spytała mama
- A co chcieliście zataić tą rozmowę przede mną?
- Nadia nie o to chodzi. Chciałam sprawdzić czy mój przyszły zięć jest godny Ciebie - zaśmiała się mama
- I jak ? Jest godny - usiadłam obok Konrada bo znów zaczął boleć mnie brzuch
- Jak najbardziej - uśmiechnęła się - znowu cię brzuch boli? - spojrzała na mnie
- Tak - odparłam i film mi się urwał
Obudziłam się na łóżku szpitalnym ...

------------
Nie zabijecie mnie za ten rozdział?
Liczę że się podoba, jest ciut dłuższy :D
Jakoś tak mi się dobrze pisało :P
I teraz czekam na fale komentarzy i pomoc " mają mieć dziecko czy nie? " :P



sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział XXX " Najpiękne dla mnie są oczy twe, oczy twe :* "

 " Bo jak się kogoś kocha,
Wierność nie jest żadnym wyczynem"


Nastała środa. Gdy tylko otworzyłam oczy i spojrzałam za okno mojego królestwa nie miałam ochoty wychodzić gdziekolwiek.Pogoda była tak paskudna i do tego padał deszcz. No ale szkoła wzywała. Jeśli się chciałoby mieć wymarzony zawód trzeba chodzić. Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej miętowe rurki, białą koszulkę i do tego czarny żakiet. Ubrałam się szybko i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Amelka już siedziała w kuchni i jak zwykle pomalutku jadła. Zrobiłam sobie tosty i herbatę. Szybko zjadłam i wróciłam do pokoju. Spakowałam słuchawki oraz portfel do torebki, lekko się pomalowałam i ułożyłam moje niesforne włosy. Dziś zaraz po zajęciach miałam iść do przedszkola Amelki bo miała przedstawienie. Odwiedziłam jeszcze łazienkę w celu umycia zębów i zeszłam na dół. Gdy zakładałam płaszczyk z góry zszedł tato i powiedział że mnie podwiezie do szkoły bo strasznie pada. Nie ukrywam ale było mi to na rękę, założyłam lity i czekałam aż przyjdzie z Amelką.  Gdy mała skończyła jeść przydreptała na korytarz. Założyłam jej płaszczyk oraz buciki, wzięłam kluczyki od samochodu i wraz z nią wyszłam. Biegiem popędziliśmy do samochodu, przypięłam ją w foteliku i czekałam na tatę. Po 5 minutach przyszedł i ruszyliśmy. Najpierw zawieźliśmy do szkoły Amelkę
- To ja poczekam w samochodzie dobrze? - spojrzałam w stronę taty
- Dobra - uśmiechnął się - no to odpinamy się księżniczko - spojrzał w stronę Amelki
- Kochanie ja dziś o 13 przyjdę na przedstawienie pamiętasz? A teraz chce buziaka - odwróciłam się do młodej
Dałam mi buziaka w usta i wyszła z samochodu. Włączyłam radio i czekałam na kierowcę. Niedługo potem już jechałam do szkoły. Pożegnałam się z tatą i ruszyłam do szkoły. Szybko się przebrałam i poszłam na górę. Dziś jako pierwsze miałam wykłady z psychologi. Lubiłam panią profesor bo wszystko dokładnie wytłumaczyła. Na korytarzu zauważyłam Konrada z kolegami ale nie podeszłam tylko poszłam w innym kierunku czyli do Karoliny i dwóch innych dziewczyn które niedawno się do nas przepisały. Nie ukrywam ale wczoraj lekko się pokłóciłam z Konradem.
- Hej dziewczynki - z każdą przywitałam się całusem w policzek
- Hej - odpowiedziały
- To co na pierwszy rzut wykłady z psychologi - uśmiechnęłam się
- No na to wygląda - odparła Dominika jedna z nowych dziewczyn
- A na koniec wykłady z pedagogiki - zaśmiała się Oliwka
Do dzwonka mieliśmy jeszcze 10 minut więc siedziałyśmy i gadałyśmy jak to kobiety, nagle dostałam wiadomość. Odruchowo spojrzałam w bok i spotkałam się ze wzrokiem Konrada. Pomyślałam że to pewnie od niego. Niechętnie wyjęłam z torebki telefon
  " Hej. Pogadamy? Nie chce się kłócić "
Zaśmiałam się pod nosem i odpisałam
  " Cześć. Dziś niestety nie mam czasu, a po za tym to nie ja zaczęłam "
  ' Wiem dlatego chcę to wyjaśnić. Nie znajdziesz dla mnie 5 minut?"
  " Muszę dziś iść na przedstawienie do Amelki, gdyby nie to, to mogłabym się spotkać i porozmawiać "
  " To pójdę z Tobą, mogę? "
  " Jak ci się chce to ok "
  " O której? "
  " o 13 "
  " Ok. Będę czekał w szatni :* "
Nie odpisałam już nic tylko poszłam do klasy bo zadzwonił dzwonek. Zajęłam miejsca pod końcem i słuchałam uważnie profesorki. Po wszystkich lekcjach, a dokładnie o 12. 15 zeszłam na dół do szatni. Konrad już tam był. Szybko się przebrałam i podeszłam do niego .Był odwrócony do mnie plecami, grzebał coś w telefonie, a obok stał jego przyjaciel Maciek. Przytuliłam się do jego pleców i pocałowałam a raczej lekko ugryzłam w kark. Zawsze tak robiłam jak stał tyłem. Od razu się odwrócił z uśmiechem.
- Cześć - przywitałam ich z uśmiechem
- Znowu ? - spojrzał na mnie jak biedny kotek, chodziło mu o gryzienie
- Tak, znowu. Co nie zmienia faktu że dalej jestem zła - odparłam
- Oj stary masz przechlapane - poklepał go po ramieniu Maciek
- Zdaje ci się - zaśmiał się Konrad
- Ja was muszę przeprosić - patrzył w kierunku drzwi wyjściowych
Spojrzeliśmy oboje w tamtym kierunku. Do szkoły weszła nieznana mi dziewczyna. Blondynka z bardzo ładnym uśmiechem. Spoglądała na Maćka tak jakby lekko zawstydzona. Podszedł do niej i ją pocałował
- To dlatego ze mną tu czekał - odparł Konrad
Nie odpowiedziałam nic tylko ruszyłam do wyjścia
- Czekaj - podbiegł do mnie
- Szczęścia gołąbeczki - skierowałam w stronę zakochanych i wyszłam
Wolnym krokiem ruszyliśmy do przedszkola rozmawiając na temat wczorajszej kłótni. W połowie drogi wszystko było już ok. Nie umiem długo gniewać się na Konrada. Weszliśmy do przedszkola i w tłumie zobaczyłam Amelkę. Gdy nas zauważyłam podbiegła do mnie i się przytuliła, a później do Konrada. Przywitał się z nią i odstawił na ziemię.
- Pamiętaj kochanie mów powoli wierszyk dobrze? - ukucnęłam obok Amelki
- Tak - rzuciła mi się na szyję
Chwilę później zawołała ją wychowawczyni. Pobiegła się ustawić, a my poszliśmy zająć miejsca na sali. Stanęliśmy przy drzwiach. Oparłam się o ścianę, a Konrad obok mnie ale bardzo mu to nie pasowało dlatego wepchał się za mnie i mnie przytulił. W czasie występu nagrywałam telefonem całe przedstawienie aby wszyscy w domu mogli obejrzeć, a Konrad wtulił się w moje włosy. Po całym przedstawieniu wyszliśmy ze szkoły razem z Amelką. W domu pokazaliśmy wszystkim występ. Wieczorem poszłam odrobić lekcję chodź dużo ich nie było, a Konrad poszedł do siebie odrobić i wrócił później. Obejrzeliśmy jakiś film i około 20 poszedł do domu. Smutno mi było zawsze jak odchodził ale musiał. Wzięłam prysznic i poszłam spać.



------------
Witam z kolejnym :)
Opis nowych bohaterów :
Dominika - 18 lat, dziewczyna miła i towarzyska. Przeniosła się z małej miejscowości. Pragnie być pedagogiem tak jak Nadia. Ma dwoje rodzeństwa, starszego o dwa lata brata i 6 letnią siostrę. Rodzice zginęli w wypadku
Oliwia - Tak jak Dominika, ma 18 lat i chce zostać pedagogiem. Jest wesołą nastolatką której wszędzie pełno, jest jedynaczką.
A o tajemniczej blondynce opiszę w innym rozdziale:)
Miłego czytania :D